Słychać było głosy, że choć żal straconej szansy, to przyszłość rysuje się optymistycznie. Tuż przed Euro 2012 zakończyły się bowiem mistrzostwa Europy do lat 17, w których Polska dotarła do półfinału. Trener Marcin Dorna miał wtedy 32 lata, pochodził z dobrej wielkopolskiej szkoły, był na ustach kibiców i dziennikarzy. W tamtej drużynie grali m.in.: Karol Linetty, Mariusz Stępiński, Paweł Dawidowicz, Dariusz Formella, Sebastian Rudol, Igor Łasicki. Inni rozpłynęli się w niebycie, ich nazwiska nic dziś nie mówią. To jest typowe dla reprezentacji w tej kategorii wiekowej. Ktoś wyróżniający się jako siedemnastolatek wcale nie musi być równie dobry jako senior. Ale przypadek Roberta Lewandowskiego pokazuje, że bywa też odwrotnie.

Minęło pięć lat. Dorna powołał na mistrzostwa Europy U-21 czterech zawodników ze swojej kadry U-17: Linettego, Dawidowicza, Łasickiego i Stępińskiego. Wszyscy trafili do zagranicznych drużyn i choć nie zawsze w nich grają, wraz z najlepszymi zawodnikami z polskich klubów powinni tworzyć niezły zespół.

Nie wygrali żadnego z trzech meczów, a teraz wszyscy płaczą nad rozlanym mlekiem.

Więcej niż o piłkarzach mówi się o błędach trenera. Też mam wrażenie, że Dorna niektórym zaufał ponad miarę, a innych nie dowartościował. Ale to, co w meczu z Polską pokazali Anglicy, powinno wbić w fotele działaczy PZPN, którzy zajęli lożę stadionu w Kielcach. Anglicy zrobili nam wykład, na czym polega szkoła futbolu. Między nimi a nami była przepaść. Tam każdy piłkarz wiedział, co ma robić, u nas było 11 absolwentów różnych szkół, którzy nie mieli wspólnego języka.

21–23 lata to niebezpieczny wiek, junior marzy i walczy, młodzieżowiec już kalkuluje. Każdy reprezentant Polski ma agenta, pilnującego często bardziej swoich niż jego interesów. Każdy chciałby zarabiać jak Robert Lewandowski, mieć tatuaże jak Kamil Grosicki, samochód jak Wojciech Szczęsny, żonę jak Łukasz Skorupski, futro jak Grzegorz Krychowiak i spędzać wakacje na Bora-Bora. Czasami trening schodzi na plan dalszy, a refleksja przychodzi za późno. Dla tych bogatych chłopców selekcjoner jest bardziej wychowawcą niż trenerem. Właśnie przegrali prowadzeni przez Marcina Dornę uczącego ich także kultury i uczciwości. To smutne, ale nie aż tak bardzo jak porażka z trenerem, którego horyzonty kończą się na linii autowej.