– Gdybym nie mógł usiąść na ławce, kupiłbym na ten mecz bilet – żartuje Juergen Klopp. Do spotkania z Manchesterem City niemiecki trener przystępuje w szampańskim nastroju, bo jego Liverpool jest wiceliderem Premier League, wyprzedzając o punkt drużynę Pepa Guardioli.
W sylwestrowy wieczór (mecz zaplanowano dopiero na godzinę 18.30) można się spodziewać na Anfield piłkarskich fajerwerków. Remis nie urządza nikogo, bo trzeba gonić Chelsea, która wygrała już 12 spotkań z rzędu i do pobicia rekordu Arsenalu z 2002 roku brakuje jej tylko dwóch zwycięstw.

Klopp nie szczędzi słów pochwały pod adresem Guardioli. Znają się bardzo dobrze. W Niemczech, jako trenerzy Borussii Dortmund i Bayernu Monachium, mierzyli się ze sobą osiem razy, odnosząc po cztery triumfy.

– W Barcelonie Guardiola doprowadził do perfekcji coś, co nazywa się futbolem totalnym. Ale stylu gry Katalończyków nie da się przenieść do każdego zespołu. Wszystko zależy od tego, jakich masz wykonawców – przypomina Klopp. Wie, że kluczem do sukcesu może być w sobotę odcięcie od podań Sergio Aguero.

Argentyński snajper wraca do składu po prawie miesięcznej przerwie. Za faul na Davidzie Luizie został zawieszony na cztery mecze. – Mam nadzieję, że Pep wysłał go w miejsce, w którym jest ładna pogoda – śmieje się Klopp, licząc na rozprężenie najlepszego strzelca rywali.
W Szkocji, w sylwestrowe popołudnie, dojdzie do rywalizacji przyciągającej uwagę kibiców w całej Europie. Derby Glasgow na zakończenie roku, w którym Rangers wrócili do ekstraklasy, to prawdziwa wisienka na torcie. W kwietniu Rangers pokonali Celtic w półfinale Pucharu Szkocji po rzutach karnych, we wrześniu – już w lidze – przegrali 1:5. Hat tricka uzyskał wówczas Moussa Dembele.

Celtic wygrał 18 z 19 meczów i wyprzedza Rangersów aż o 16 punktów, ale ze stadionu Ibrox w tym sezonie nikt nie wywiózł jeszcze kompletu punktów.