Niedawno Tomasz Lis zaprosił do swego programu gości, by rozmawiać o problemie „hejtu", ale jakoś zupełnie przypadkiem wyszło, że walka z nienawiścią nie oznacza wiele więcej niż walka z prawicą. Nie inaczej jest z wywiadem, którego Lis udzielił „Gazecie Wyborczej". Piętnujący prawicowe media za zaangażowanie polityczne po stronie PiS redaktor naczelny „Newsweeka" sam otwarcie angażuje się w polityczna walkę: porównuje język tej partii i sympatyzujących z nią mediów do antysemickich nagonek z 1968 roku, a nawet – zastrzegając, że nie stawia znaku równości między prawicą a nazizmem – radzi studiować teksty Hitlera i Goebbelsa z lat 30., bo – jak twierdzi – „logika języka przemocy jest taka sama".

„Mój pomysł na hollywoodzki film Kaczyńskiego. Jarek i jego trzy diwy – Pawłowicz, Bubula i Sobecka. »Piękny i bestie«" – to tylko jeden z tweetów Lisa. A przed wyborami prezydenckimi to jego tygodnik uczynił żydowskie pochodzenie teścia Andrzeja Dudy przedmiotem debaty publicznej. Wszystko oczywiście w imię walki z językiem nienawiści.

Tuż po wywiadzie z Lisem prawa strona internetu zaczęła wieszać na nim psy. Niektóre komentarze były skandaliczne, łącznie z sugestią, by uważał na swoje córki, czy insynuowaniem mu pedofilii. Czym innym jest potępić jego napastliwość, a czym innym wylewać na niego wiadra pomyj, bo przecież wymierzoną w siebie agresję wykorzysta on jako argument przekonujący o tym, że „hejt" to domena prawicy.

Narrację Lisa wzmacnia w tym samym numerze „Wyborczej" Adam Michnik, pisząc: „Jeśli ktoś jest ciekawy, jak może wyglądać Polska pod rządami Kaczyńskiego i Macierewicza, niech spojrzy na Rosję rządzoną przez Putina". Ciekawe, że dziś porównuje rządy PiS z prezydenturą Putina szef gazety, która przez lata krytykowała ugrupowanie Kaczyńskiego za rusofobię, ponieważ ostrzegało ono przed zagrożeniem, jakim może się stać dla Europy putinowska Rosja.