Kara upomnienia za pisanie dla "Rzeczpospolitej - sprawę dyscyplinarki prokurator Beaty Mik komentuje Tomasz Pietryga

Prokurator Beata Mik została w ubiegłym tygodniu ukarana dyscyplinarnie upomnieniem za publikowanie na łamach „Rzeczpospolitej" bez informowania o tym przełożonych. Czuje się poniekąd współodpowiedzialny za całą sytuację, gdyż otworzyłem dla niej łamy dodatku „Rzecz o Prawie", uznając jej głos – często krytyczny, ale przede wszystkim merytoryczny – za istotny w otwartej debacie publicznej na temat państwa i prawa.

Aktualizacja: 25.06.2018 10:22 Publikacja: 25.06.2018 08:29

Kara upomnienia za pisanie dla "Rzeczpospolitej - sprawę dyscyplinarki prokurator Beaty Mik komentuje Tomasz Pietryga

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Z panią prokurator różni nas wiele. Był czas, kiedy bardzo ostro spieraliśmy się na łamach „Rz", choćby w kwestii oceny prowadzonego śledztwa smoleńskiego. Ale nigdy nie przyszło mi do głowy, by taki spór przerwać. Był on wartością samą w sobie i byłem dumny, że mogę w nim uczestniczyć.

Czytaj także:

Winna, bo pisała do "Rzeczpospolitej" bez zgody szefa

Dyscyplinarka dla prokurator za publikacje w "Rzeczpospolitej"

 

Ściganie dyscyplinarne za krytyczną publikację uważam nie tylko za małostkowość i oznakę słabości przełożonych prokurator Mik, ale wręcz za brak zrozumienia, czym jest wolność słowa w demokratycznym państwie, którego prokuratura jest częścią.

Merytoryczna dyskusja, również z udziałem przedstawicieli samego środowiska, wydaje mi się czymś naturalnym, budującym. Podobnie jak głosy krytyczne wobec kierunków działania prokuratury czy tworzonego dla niej prawa. Trudno bowiem zakładać, aby w tej instytucji panowała 100-proc. zgodność poglądów.

Mam natomiast wrażenie, że rzecznik dyscyplinarny, który z taką konsekwencją ścigał prok. Mik, chce taką jednomyślność zapewnić. I może mu się udać, bo kara ma szansę odstraszyć potencjalnych naśladowców.

Nie podobał mi się poprzedni model prokuratury z samodzielnym prokuratorem generalnym, gdyż tworzył wygodną dla polityków iluzję niezależności. Pamiętam natomiast wiele publikacji prokuratorów krytycznych wobec Andrzeja Seremeta, które pobudzały tylko dyskusje o reformie prokuratury, wywołując w niej pozytywny ferment. W efekcie były budujące. Dziś pole do takiej dyskusji właśnie się zawęża.

Wolność słowa, którą przed blisko trzema dekadami wydarliśmy sobie z trudem, zaczyna nam z czasem coraz bardziej ciążyć. Obecna władza nie toleruje przeciwników, podobnie jak ci, którzy z woli wyborców zostali odsunięci od władzy, mają poważny problem z akceptacją tego wyboru. Ogromny podział, łączący się z brakiem tolerancji dla odmiennych poglądów, nastąpił w mediach, które zmieniły się w armie walczące po jednej lub drugiej strony politycznego konfliktu. I może warto się zatrzymać, zanim przekroczy się pewną niewidzialną granicę, za którą zamiast argumentów i przekonań na intelektualnej pustyni pozostaną tylko pałki i kamienie, a rację będzie miał zawsze ten silniejszy.

Z panią prokurator różni nas wiele. Był czas, kiedy bardzo ostro spieraliśmy się na łamach „Rz", choćby w kwestii oceny prowadzonego śledztwa smoleńskiego. Ale nigdy nie przyszło mi do głowy, by taki spór przerwać. Był on wartością samą w sobie i byłem dumny, że mogę w nim uczestniczyć.

Czytaj także:

Pozostało 85% artykułu
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?