Reklama

Klient jednak ma czasem rację - komentuje Anna Wojda

Jeśli szukając najlepszej oferty, złożymy za dużo wniosków kredytowych, nie dostaniemy żadnego kredytu. Bo wnioski kredytowe, jak punkty karne z mandatów, sumują się – uważają banki.

Publikacja: 28.08.2019 07:56

Klient jednak ma czasem rację - komentuje Anna Wojda

Foto: www.sxc.hu

Jak działają bankierzy? Wedle zasady 1-6-3. Od klienta biorą pieniądze na 1 procent, jemu pożyczają na 6 i o godzinie trzeciej idą na golfa. Prosty i przyjemny sposób zarabiania pieniędzy. Ja, a pewnie i inni, też tak bym chciała. W przeciwieństwie jednak do banków nie mam ich klientów. Ci zawsze są petentami, bo jest ich mnóstwo i nie zabraknie. Do tego bank jest duży, klient mały. Bank ma prawników i pieniądze, więc trudno uznać, że próba konfrontacji z nim to starcie równego z równym.

Czytaj także: Przełomowy wyrok: nie dostał kredytu – bank musi usunąć jego dane

Ponieważ klientów jest dużo, można wybrać najlepszych. Kto jest dobrym klientem – decyduje oczywiście bank. A ponieważ samo złożenie wniosku o kredyt jest informacją, która trafia do Biura Informacji Kredytowej (BIK), może to – w oczach banku – obniżyć naszą zdolność kredytową. Mówiąc prościej: jak się złoży za dużo wniosków, bo się szuka najlepszej oferty, to się nie dostanie żadnego kredytu.

Rozumowanie banków nie jest w tym wypadku szczególnie skomplikowane: klient skąpi, zamiast wykazać się szczodrością. Powinien wziąć kredyt, jaki dają, a nie targować się o kilka procent i sprawdzać, czy inni nie dadzą lepszej oferty. Efekt jest więc taki, że wnioski kredytowe, jak punkty karne z mandatów, sumują się i kredytu nie ma.

Historia taka przytrafiła się klientowi jednego z banków. Gdy zorientował się, że wnioski składane o kredyt popsuły mu historię w BIK, zażądał usunięcia wpisów. Bank i BIK odmówiły. W końcu klient nie może mieć racji. W takich sporach nie ma znaczenia, co jest słuszne, a co nie. Dla instytucji takiej jak bank istotne jest to, co jest dla niej wygodne. A informacje o liczbie i częstotliwości składanych przez klienta wniosków takie właśnie były. Bank twierdził, że to istotna informacja w procesie oceny zdolności kredytowej i analizy ryzyka kredytowego. Słowem, klient poszukujący najkorzystniejszego kredytu jest jak Kubuś Puchatek szukający Prosiaczka – im bardziej zagląda do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie ma. Im więcej wniosków składa, tym mniejsza szansa, że kredyt dostanie.

Reklama
Reklama

Tym razem w sporze sąd stanął po stronie klienta. Bank i BIK muszą wpisy usunąć. Nie ma bowiem podstaw prawnych do przetwarzania danych dotyczących tzw. historii zapytań kredytowych w przypadku, gdy nie doszło do sfinalizowania umowy. Wszystkim potencjalnym kredytobiorcom warto jednak przypomnieć myśl Kłapouchego (z „Kubusia Puchatka"): bzykanie dochodzące z wierzchołka drzewa nie oznacza wcale, że skapnie ci trochę miodu.

Zawody prawnicze
Notariusze zwalniają pracowników i zamykają kancelarie
Spadki i darowizny
Czy darowizna sprzed lat liczy się do spadku? Jak wpływa na zachowek?
Internet i prawo autorskie
Masłowska zarzuca Englert wykorzystanie „kanapek z hajsem”. Prawnicy nie mają wątpliwości
Prawo karne
Małgorzata Manowska reaguje na decyzję prokuratury ws. Gizeli Jagielskiej
Nieruchomości
Co ze słupami na prywatnych działkach po wyroku TK? Prawnik wyjaśnia
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama