Marek Wielgo, ekspert portalu RynekPierwotny.pl podkreśla, że część firm deweloperskich szczególnie w końcówce roku wykorzystuje marketingowo każdą okazję, a Black Friday (Black Days czy Black Week) jest jedną z nich, żeby skusić nabywców jakąś promocją.
– W ten sposób deweloperzy chcą niejako rzutem na taśmę poprawić swoje roczne wyniki sprzedaży, jeżeli do tej pory były słabsze od założonych. Czasem deweloperzy chcą za pomocą akcji promocyjnej wyprzedać ostatnie gotowe lokale w już zakończonej inwestycji albo zachęcić do ich kupna w nowo rozpoczętej – mówi ekspert.
Czytaj więcej
Dalszego wzrostu sprzedaży mieszkań spodziewa się 44,1 proc. deweloperów. Aż 81 proc. firm nie pl...
Jawność cen a Black Friday
Jak mówi Wielgo, promocje wpływają głównie na niezdecydowanych nabywców. – Mają oni gotówkę lub odpowiednią zdolność kredytową, ale z różnych powodów wstrzymują się z decyzją. Jedni czekają na obniżki cen, inni na korzystniejsze warunki kredytowe – mówi ekspert. – Są też tacy, którzy mają problem z wyborem konkretnego mieszkania ze względu na dużą ofertę. Promocja może być czynnikiem, który przeważy szalę albo da impuls do podjęcia decyzji – dodaje.
Marek Wielgo podkreśla, że tegoroczny „czarny piątek” bardzo się różni od ubiegłorocznego i tych z poprzednich lat. – A to dlatego, że od 11 września deweloperzy muszą podawać ceny ofertowe wszystkich sprzedawanych mieszkań. Co ważne, osoby rozważające zakup mieszkania mają teraz dostęp do pełnej historii cen – od momentu rozpoczęcia sprzedaży do jej zakończenia – zaznacza. – Deweloperzy nie mogą więc zastosować marketingowej sztuczki polegającej na sztucznym zawyżeniu cen przed planowaną promocją, by później oferować „rabat”. Jednak w dalszym ciągu od umiejętności negocjacyjnych nabywcy zależy ostateczna cena, którą zapłaci. Warto więc i trzeba ją negocjować. I to nie tylko w okresie obowiązywania promocji Black Friday.