Zbigniew Preisner: Polska daleka od normalności

Zbigniew Preisner o muzyce do obsypanego nominacjami filmu „Forgotten We'll Be”, Chinach, Polsce i fonografii.

Publikacja: 28.07.2021 18:13

Zbigniew Preisner: Polska daleka od normalności

Foto: Fotorzepa, Eliza Dziedzic Eliza Dziedzic

Panie Jacku, zanim zaczniemy tę rozmowę, chciałbym jeszcze raz serdecznie podziękować „Rzeczpospolitej" za przyznanie mi Orła Stulecia w kategorii muzyka. To dla mnie wyjątkowe wyróżnienie i piękna statuetka, bardzo za nie dziękuję.

To dla nas zaszczyt, również dlatego, że pana muzyka skomponowana do filmu Fernando Trueby „Forgotten We'll Be" dostała właśnie nominację do Platino Awards for Iberoamerican Cinema, nagrody przyznawanej filmom z Ameryki Łacińskiej, Hiszpanii i Portugalii. Gala 3 października w Madrycie.

Jeszcze niedawno nic o tej nagrodzie nie słyszałem. Rozmawiałem wczoraj z Fernando, w rzeczywistości to bardzo ważna nagroda. Rok temu wygrał Almodóvar, dwa lata temu „Roma" Cuaróna.

A film Trueby, który otrzymał aż 11 nominacji, jest adaptacją książki Héctora Abada Faciolince'a, poświęconej ojcu, kolumbijskiemu profesorowi medycyny. Walczył on o publiczny system opieki zdrowotnej i prawa człowieka, za co został zamordowany przez paramilitarne bojówki w 1988 r.

Zawsze, kiedy Fernando zwraca się do mnie, żebym napisał do jego filmu muzykę – zgadzam się, nie pytając nawet, o czym będzie, ponieważ dobrze wiem, jakim jest fantastycznym reżyserem, artystą i człowiekiem. Współpraca z nim układa się jednocześnie profesjonalnie i zabawnie. To już trzeci jego film, przy którym pracowaliśmy razem. Przy okazji pierwszego wykorzystał moje kompozycje z „Dekalogu". Potem nastąpiła normalna współpraca, napisałem muzykę do „Królowej Hiszpanii", w którym to filmie zagrałem nawet męża bohaterki granej przez Penelopę Cruz. Przed „Forgotten We'll Be" Fernando przysłał mi książkę opisującą historię, która wydarzyła się w Kolumbii w latach 80. Przypomniała mi to, co działo się w Polsce w tych samych czasach: stan wojenny, godzinę policyjną, aresztowania opozycjonistów i na końcu straszną śmierć księdza Jerzego Popiełuszki. Akcja filmu rozgrywa się w Kolumbii, ale mogłaby się dziać wszędzie, we wszystkich krajach, w których demokracja ustępuje miejsca nacjonalistom, populistom i politykom, którzy marzą o dyktaturze. Myślę też o Polsce. Zamordowanie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza było efektem ciągłej na niego nagonki. Atmosfera w Polsce jest daleka od normalności.

W mediach też to odczuwamy. Tymczasem w pana muzyce można usłyszeć nowe barwy.

Lubię tę muzykę, także dlatego, że jest inna od moich wcześniejszych kompozycji – nie tak bardzo smutna. Może dlatego, że pisałem ją w Grecji, którą kocham jak drugą ojczyznę, ona daje mi spokój. Każda moja muzyka jest charakterystyczna, ale w tym wypadku jest ona inna. Do wielu nowych rozwiązań zainspirowała mnie m.in. rozbudowana finałowa scena. Po zastrzeleniu głównego bohatera kamera wędruje do domów córek i żony. Nie ograniczyłem się do ilustracji, tylko napisałem muzykę wielowarstwową. Z jednej strony musiałem wyrazić rodzinny dramat, a z drugiej nie chciałem pogrążać bohaterów w mroku, tylko poprzez wspomnienia pokazać to, co było najpiękniejsze w ich przeszłości, czyli szczęśliwe dzieciństwo.

Dziecięca idylla emanuje z tej muzyki.

Pisząc tę muzykę, wspominałem mojego ojca, który był zabawny i zawsze śpiewał mi kołysanki. W tym filmie relacje ojca z synem są bardzo ważne, piszą do siebie piękne „muzyczne" listy. W jednym z listów syn pisze do ojca, że nie przyjęto go do katolickiej szkoły, a ja potraktowałem ten fakt z muzyczną ironią.

Specyfika kolumbijska polegała na tym, że prawicowa junta zwalczała ojca pisarza jako komunistę, zaś on sam został wyrzucony z uniwersytetu za krytykę papieża Jana Pawła II.

Nic nowego, Kościół nie znosi żadnej krytyki.

Przed ogłoszeniem nominacji muzyka ukazała się na CD.

To prawda, choć mam świadomość, że fonografia dzisiaj prawie nie istnieje. Współczuję młodym artystom, którzy dziś zaczynają swoją karierę. Kiedyś, kiedy film miał sukces i muzyka też, sprzedawało się miliony płyt. „Podwójne życie Weroniki" rozeszło się w półtora miliona egzemplarzy, zaś „Trzy kolory" w ponad milionie. Nawet „Requiem dla mojego przyjaciela" znalazło 750 tysięcy nabywców. Dzisiaj w muzyce filmowej są to nieosiągalne ilości. Współpracuję z niemieckim wydawnictem Caldera Records, to są młodzi zapaleńcy, którzy jeszcze wierzą w CD. Nazywam ich „ostatni Mohikanie".

Płyta ukaże się niedługo na winylu, a jest też dostępna w Spotify i Tidalu, tak jak wcześniejsze kompozycje, wykorzystane ostatnio w „The Crown" i „Euforii".

Cała moja muzyka jest obecna na tych i innych platformach muzycznych, ale chociaż mam bardzo dobry kontrakt z moim francuskim wydawcą Believe, a także z firmą Supertrain prowadzoną przez Richarda Guérina, który współpracuje też z Philipem Glassem – za milion odtworzeń otrzymuję 1400 euro. Jak w tej sytuacji inwestować w nowe nagrania? Doszło do tego, że w nowych samochodach luksusowych marek nie ma odtwarzaczy kompaktowych, ale wszędzie jest zainstalowany Spotify. To absolutny skandal, robi wrażenie zmowy. Zawsze podczas jazdy lubiłem słuchać ulubionej muzyki z kompaktów, dlatego chcę zmienić samochód na taki, który ma odtwarzacz.

Kilka lat temu napisał pan muzykę do filmu „Lost and Love" inspirowaną historią ojca, który szukał syna. Teraz „The Guardian" doniósł, że po 24 latach go odnalazł.

Odnaleźli się po 24 latach, a film pokazuje historię Chińczyka, któremu syna uprowadzono. Nie chciał rozpaczać, tylko wsiadł na skuter i przejechał w poszukiwaniu dziecka niewiarygodne przestrzenie. W tym czasie spotkał chłopca, który poszukiwał rodziców. Szukali ich razem. W finale chłopak znajduje rodziców, ale główny bohater pozostaje samotny i kontynuuje poszukiwania. W filmie nie przyniosły efektu, ale niedawno reżyserka Peng Sanyuan przysłała mi zdjęcia, jak są już razem. Pochodzenie dziecka potwierdziło badanie DNA. To prawdziwy cud. Brałem więc udział w tworzeniu filmu, który w życiu ma wspaniałą pointę. Tylko ktoś, kto był w Chinach, może zrozumieć, co to znaczy odnaleźć tam dziecko. To tak jak szukać igły w stogu siana.

Azja otwiera się na produkcję europejsko-amerykańską. Jak tam się pracuje?

Reżyserka „Lost and Love" przyjechała do mnie z moją ukochaną kaczką po pekińsku, czym od razu przekonała mnie do siebie. A mówiąc serio, najważniejsza była historia.

Sanyuan mówiła, skąd pana zna?

Polacy nie zdają sobie sprawy, jak wiele znaczy na świecie nazwisko Krzysztofa Kieślowskiego, jak wiele znaczą filmy, które współtworzyliśmy. Ale to czuje się w Japonii, Indiach czy Chinach, gdzie dawałem koncerty. Wszędzie. Jednocześnie sugeruję, by w Chinach uważać. Mój były menedżer przekazał nagranie muzyki do drugiego chińskiego filmu „Lady of the Dynasty" w reżyserii Chenga Shiqinga. Wyjechał, a końcowa rata nigdy do mnie nie wpłynęła, więc ostrzegam: zanim wydacie towar bierzcie pieniądze, bo możecie ich nigdy nie zobaczyć! Trzecim moim chińskim tytułem jest „Love Song 1980" w reżyserii Feng Mei. To historia młodych studentów w Pekinie tuż przed masakrą na placu Tiananmen. Film czeka na szerszą dystrybucję, ponieważ jest 100-lecie partii komunistycznej i puszczają tylko filmy o partii. Jak nam zamkną TVN, to też będziemy oglądali tylko filmy o jednej słusznej partii, której nazwy nawet nie chcę wymieniać. Z kolei grecki film „Man of God" w reżyserii Yeleny Popovic ma zaplanowaną premierę pod koniec sierpnia, jeśli oczywiście nie będzie kolejnego lockdownu. „Forgotten We'll Be" mógł liczyć tylko na ograniczoną dystrybucję we Francji, Włoszech, Hiszpanii i Kolumbii, chociaż trafił do konkursu głównego Cannes 2020 i ma jego stempel.

A polskie filmy?

Nikt nie jest prorokiem we własnym kraju. Od czasów Kieślowskiego napisałem muzykę bodaj tylko do „Weisera" Wojciecha Marczewskiego, również dlatego, że pomogłem znaleźć dla niego finansowanie. Oczywiście, pisanie muzyki jest relatywnie tanie. Do niedawna pisałem ołówkiem, teraz używam StaffPada. Ale już cała reszta wymaga odpowiednich środków, przecież trzeba zapłacić orkiestrze, solistom, reżyserowi dźwięku, opłacić studio itp. Generalnie budżet muzyki filmowej na świecie to między 3 a 5 procent kosztów całej produkcji. Czasami w Polsce proponują mi napisanie muzyki do filmu, ale wysokość honorarium – przy moim systemie pracy, pomimo że mam własne studia nagrań – nie starczyłaby nawet na jedną sesję orkiestry. Ale nie narzekam. Odciąłem się od polskiego środowiska filmowego. Jestem członkiem Francuskiej Akademii Filmowej, mam swoje życie.

A co z nagraniami z Lisą Gerrard?

Kilka lat temu nagraliśmy w synagodze w Bobowej materiał na płytę, która nazywa się „Seven prayers". Była to fantastyczna przygoda. Napisałem siedem wstępów do tych kompozycji. Umówiliśmy się z Lisą, że przed nagraniem nie będzie ich znała. Zaczynałem grać, a ona śpiewała i wspólne improwizowaliśmy. Nagrania czekają w szufladzie, ponieważ przez koronawirusa wszyscy mamy opóźnienia. Być może przygotujemy to na jesień 2022. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to 28 listopada na meksykańskim międzynarodowym festiwalu w Leon poprowadzę wykonanie „Requiem dla mojego przyjaciela". Pojedzie ze mną solistka Edyta Krzemień, a Zbyszek Paleta, który grał z Ewą Demarczyk i Markiem Grechutą, a obecnie mieszka w Meksyku, będzie pierwszym skrzypkiem. Zapraszam wszystkich na ten koncert.

Panie Jacku, zanim zaczniemy tę rozmowę, chciałbym jeszcze raz serdecznie podziękować „Rzeczpospolitej" za przyznanie mi Orła Stulecia w kategorii muzyka. To dla mnie wyjątkowe wyróżnienie i piękna statuetka, bardzo za nie dziękuję.

To dla nas zaszczyt, również dlatego, że pana muzyka skomponowana do filmu Fernando Trueby „Forgotten We'll Be" dostała właśnie nominację do Platino Awards for Iberoamerican Cinema, nagrody przyznawanej filmom z Ameryki Łacińskiej, Hiszpanii i Portugalii. Gala 3 października w Madrycie.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”