Trzeci album Florence and The Machine „How Big, How Blue, How Beautiful" z 2015 roku to jedna z najważniejszych płyt dekady. Przeboje „Ship to Wreck" i „What Kind of Man" wywindowały Florence do superligi.
– Nagrywając poprzedni album, żyłam w chaosie, a każda piosenka powstawała w bólu – powiedziała w wywiadzie dla Radia SiriusXM. – Miałam złamane serce, próbowałam się ratować alkoholem, a to nie jest dobry sposób na życiowe kłopoty. Tworząc „High As Hope", pobiłam rekord trzeźwości, a kiedy rezygnuje się z picia – potrafi się też rozwiązać problemy.
Wypada się cieszyć, że artystka uporała się z kłopotami. Trzeba też mieć nadzieję, że spadek formy, o czym świadczy płyta, jest chwilowy i niewywołany abstynencją. Powstał album kameralny, co podkreśla kompozycja o tytule „Bez chóru". „Patricia" jest hołdem dla Patti Smith, ważnej postaci muzyki niezależnej, która stała się natchnieniem nowojorskiego punk rocka.
– Czytałam dużo tekstów Patti Smith, starając się uzmysłowić, że pisząc o codzienności – potrafiła wzbudzić szacunek dla zwykłych ludzkich spraw – powiedziała Brytyjka. – Ale kiedy Patti usłyszy moją piosenkę, pomyśli, że jestem szalona.
Na pierwszy plan wybija się przebój „Hunger" – o tym, że wszyscy są głodni miłości. Ale i on jest echem wcześniejszych kompozycji. Otwarciem na formy, jakich dotąd Florence nie wykonywała, jest „South London Forever". Zwraca uwagę w hinduski sposób brzmiąca partia orkiestry i powtarzalny rytm grany na fortepianie. Florence wraca myślami do ulic dzieciństwa oraz pierwszych pocałunków na dachu Horniman Museum. Rozliczeniem z rodzinnymi traumami jest „Grace". Wokalistka zdobyła się na publiczne wyznanie miłości ukochanej siostrze, łamiąc angielską tradycję, by być wstrzemięźliwym w okazywaniu uczuć i emocji. Przeprasza też siostrę, że narozrabiała na jej osiemnastce.