Nowozelandka Lorde, której album „Melodrama" jest właśnie na pierwszym miejscu amerykańskiego „Billboardu", oraz trio The XX, które debiutowało tam w marcu na drugiej pozycji z płytą „I See You" – zakończyli w sobotę XVI już edycję gdyńskiego festiwalu.
Piątkowy wieczór uświetnił The Weeknd święcący triumfy z albumem „Starboy". W ten sposób Open'er dopełnił tradycję prezentowania tego, co najświeższe i najmodniejsze w globalnej muzyce. Jednak pierwsze dwa dni imprezy, w tym koncert Foo Fighters, pokazały, że w formule największego biletowanego polskiego festiwalu dokonał się przełom i otwarcie na klasycznego rock and rolla.
Znamienne było, co powiedział „Rzeczpospolitej" Mikołaj Ziółkowski, dyrektor festiwalu i produkującego go Alter Artu, że nie wyklucza, by w przyszłości poza artystami prezentującymi nowe trendy zaprosić takie gwiazdy, jak AC/DC lub Paul McCartney.
Pozytywna gwiazda
Kiedy Dave Grohl, lider Foo Fighters, grał dla młodych fanów boogie, cytował Van Halen i Queen, nie odpowiadały mu gwizdy, lecz aplauz. Najważniejsza była rockowa energia Grohla, który zaczynał w grunge'owej Nirvanie, ale w przeciwieństwie do Kurta Cobaina porzucił depresyjne granie i jest dziś najbardziej pozytywną gwiazdą na świecie. Z głosem nie do zdarcia, niczym elektrownia atomowa napędzał show z udziałem ponad 60 tysięcy fanów.
O ile Cobain brzydził się komercyjną karierą, o tyle Grohl z kolegami wypełnia stadiony i nie ma powodu do wstydu, by za ponaddwugodzinny show brać około 1,5 mln dolarów. Gościem specjalnym amerykańskiej formacji była Alison Mosshart z duetu The Kills, który wcześniej rozgrzał publiczność ekstatycznym występem.