Związki zawodowe będą protestować w sprawie podwyżek wynagrodzeń

Rząd zlekceważył ultimatum związków zawodowych. W czwartek nie miał dla nich propozycji podwyżek.

Publikacja: 13.07.2018 07:53

Związki zawodowe będą protestować w sprawie podwyżek wynagrodzeń

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Strażacy, nauczyciele, pielęgniarki, urzędnicy, pracownicy służby zdrowia, celnicy, fizjoterapeuci i lekarze – nie ma chyba w sferze budżetowej branży, która by nie zapowiadała walki o poprawę wynagrodzeń. Przedstawiciele największych central związkowych już zapowiadają, że jesienią wyjdą na ulicę. Liczą na co najmniej 12-proc. wzrost wynagrodzeń.

Czytaj także: Podwyżki dla lekarzy specjalistów oznaczają kolejki

– Postawiliśmy minister pracy ultimatum, że jeśli do 12 lipca, do posiedzenia Rady Dialogu Społecznego, nie otrzymamy konkretnych propozycji dotyczących podwyżek, wyjdziemy na ulicę – mówi Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPPZ.

Jednak na posiedzeniu RDS nie doszło do konkretnych ustaleń. Strona rządowa nie zaproponowała podwyższenia na 2019 r. zamrożonego już od sześciu lat wskaźnika wzrostu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej. W zamian zaproponowała podwyższenie funduszu płac w budżetówce o 2,3 proc.

Nie satysfakcjonuje to związkowców.

– Podwyżka wskaźnika oznaczałaby wzrost wynagrodzeń w całej sferze budżetowej – tłumaczy Radzikowski. – Z funduszu płac podwyżki będą dostawać tylko wybrane grupy pracowników. A może być tak, że nikt tych pieniędzy nie zobaczy, bo rząd postanowi je zaoszczędzić na następny rok – zwraca uwagę.

Związki zawodowe oczekują podwyżki na poziomie 12 (OPZZ) – 15 proc. (Forum Związków Zawodowych).

Wobec braku reakcji rządu na ultimatum OPZZ zamierza ruszyć jesienią z dużą akcją protestacyjną.

– Planujemy rozpocząć ją manifestacją w połowie września. Nad terminami i formami konkretnych działań wciąż się zastanawiamy – mówi Radzikowski.

Akcji protestacyjnej nie wyklucza NSZZ „Solidarność".

– Spodziewamy się burzliwej końcówki lata, opracowujemy różne scenariusze – mówi Henryk Nakonieczny z „S". Związkowiec cały czas ma nadzieję na udane negocjacje z rządem, który ostateczną decyzję powinien podjąć do września. – Dobrej woli rządu jednak nie widzimy – mówi Nakonieczny.

Protesty już trwają

Choć kumulacja akcji protestacyjnych ma nastąpić jesienią, to pierwsze pojawiają się już teraz. W całym kraju protestują policjanci, domagając się podniesienia płac o 640 zł, płatnych nadgodzin i powrotu do starych zasad przechodzenia na emeryturę.

Z kolei siostry ze szpitali w województwach lubelskim i podkarpackim masowo chodzą na zwolnienia lekarskie. Choć akcja zbiegła się w czasie z negocjacjami związku z ministrem zdrowia w sprawie podwyżek, tłumaczyły, że ich protest nie jest polityczny. Chodzi o, ich zdaniem, drastycznie niskie płace, które razem z wszystkimi składkami nie stanowią nawet połowy pensji zaproponowanej rezydentom – lekarzom rozpoczynającym specjalizację.

Czytaj także: MSWiA: nie chcemy przenosić funkcjonariuszy służb do ZUS

W czwartek w pięciu podkarpackich szpitalach na zwolnieniu przebywa 500 pielęgniarek. L4 rozważają ich koleżanki w całym kraju.

Do pielęgniarek wkrótce mogą dołączyć – ich zdaniem dobrze opłacani – lekarze. Ci uważają, że minister zdrowia nie spełnił zawartego z nimi w lutym porozumienia. Zakładało ono, że jeśli rząd zwiększy nakłady na ochronę zdrowia i zagwarantuje lekarzom lepsze płace i warunki pracy, zrezygnują oni z akcji wypowiadania klauzuli opt-out, umożliwiającej pracę ponad 48 godz. w tygodniu. Lekarze wrócili do nielimitowanego dyżurowania, ale projekt ustawy znacznie odbiega od ich żądań. Grożą więc protestem.

Kosztowne żądania

Ile mogą kosztować podwyżki płac w budżetówce?

W tegorocznej Aktualizacji Programu Konwergencji rząd założył, że pula na wynagrodzenia w budżetówce wzrośnie w 2019 r. o 2,3 proc., czyli tak jak prognozowana inflacja. Zapowiedział, że na ten cel przeznaczy w przyszłorocznym budżecie ponad 2 mld zł. Według naszych wyliczeń, gdyby płace w budżetówce miały wzrosnąć nie o 2,3, lecz o 12 proc., rząd musiałby na ten cel przeznaczyć dodatkowo ponad 10 mld zł. Podnoszenia bazy, o której mówią związkowcy, nie zaplanowano.

– Na podstawową opiekę zdrowotną z NFZ rząd przeznacza 10,5 mld zł – podobne pieniądze. To pokazuje skalę tych wydatków – mówi Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Wydziału Nauk Ekonomicznych UW. – Jeśli nie jesteśmy w stanie zwiększyć wydatków na zdrowie, jak twierdzi rząd, to i na podwyżki w budżetówce trudno będzie znaleźć pieniądze – dodaje.

Żądania związkowców jej nie dziwią. W ostatnich latach płace w budżetówce nie rosły, fundusz płac był zamrożony. W sektorze przedsiębiorstw zarobki rosły natomiast całkiem przyzwoicie. Nożyce się rozwierają – tłumaczy ekonomistka z UW. ©? —wsp. psk

Strażacy, nauczyciele, pielęgniarki, urzędnicy, pracownicy służby zdrowia, celnicy, fizjoterapeuci i lekarze – nie ma chyba w sferze budżetowej branży, która by nie zapowiadała walki o poprawę wynagrodzeń. Przedstawiciele największych central związkowych już zapowiadają, że jesienią wyjdą na ulicę. Liczą na co najmniej 12-proc. wzrost wynagrodzeń.

Czytaj także: Podwyżki dla lekarzy specjalistów oznaczają kolejki

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów