Sprzedaż mieszkań może dalej spadać, ale ceny nie

Szczyt cyklu za nami, o wzrost sprzedaży będzie coraz trudniej. Klienci powoli przestają akceptować wzrost cen, ale popyt wciąż jest na tyle duży, że firmy nie muszą przeceniać lokali.

Publikacja: 18.10.2018 21:00

Sprzedaż mieszkań może dalej spadać, ale ceny nie

Foto: Adobe Stock

Zebrane przez REAS dane z mieszkaniowego rynku pierwotnego świadczą wyraźnie o tym, że wchodzimy w fazę ochłodzenia. Sprzedaż lokali wyraźnie spada. Podaż kurczy się na fali wysokich kosztów wykonawstwa, gruntów i coraz dłuższych procedur administracyjnych. Są też sygnały, że kończy się tolerowanie przez klientów podwyżek cen lokali, mających rekompensować deweloperom wyższe koszty.

– Jesteśmy optymistami. O ile świat zewnętrzny nie zafunduje nam negatywnej niespodzianki, to na polskim rynku nie będzie gwałtownych perturbacji. Na kryzys jak sprzed dekady się nie zanosi. Jest zrozumiałe, że 2017 r. był szczytem cyklu – ocenia Kazimierz Kirejczyk, prezes REAS. – Spodziewamy się, że koszty wykonawstwa będą się stabilizować, co powinno ustabilizować ceny mieszkań. Kluczowe dla rynku są stopy procentowe: od kiedy zaczną rosnąć i w jakim tempie, co wpłynie na koszty kredytów i popyt inwestycyjny.

III kwartał okazał się trzecim z rzędu, kiedy sprzedaż mieszkań spadała. Deweloperzy na sześciu głównych rynkach (Warszawa, Kraków, Wrocław, Trójmiasto, Poznań, Łódź) znaleźli nabywców na 14,2 tys. To najsłabszy wynik od III kwartału 2016 r. W rekordowym IV kwartale ub.r. sprzedaż wyniosła 18,7 tys.

Analitycy spodziewają się, że IV kwartale sprzedaż będzie zbliżona do osiągniętej w III kwartale, a więc w całym 2018 r. sięgnie 62,5 tys. mieszkań. Tegoroczna korekta sięgnie więc nie kilku, ale ponad 14 proc. wobec rekordowego 2017 r. Wciąż będzie to wynik porównywalny z dobrym 2016 r. (62 tys.).

Deweloperzy zwolnili wyraźnie, jeśli chodzi o wprowadzenia lokali do sprzedaży. Według prognoz REAS w 2018 r. do oferty wejdzie 60,6 tys. mieszkań – o 10,2 proc. mniej niż w rekordowym 2017 r., ale także o 6,8 proc. mniej niż w 2016 r. Niższa sprzedaż i podaż to rezultat rosnących cen wykonawstwa i gruntów oraz coraz dłuższych procedur dotyczących pozwoleń na budowę czy użytkowanie. Deweloperzy, broniąc marż, starają się przerzucać wzrost kosztów na ceny lokali. Pytanie, czy to już granica zwyżek.

W październiku użytkownicy platformy Obido deklarowali niższe maksymalne kwoty na zakup mieszkań niż na koniec 2017 r. Według REAS nie należy się nastawiać, że mieszkania będą tanieć. Oferta deweloperów jest bowiem niska względem popytu – na koniec września spółki potrzebowałyby niecałych trzech kwartałów, by wyprzedać ofertę.

Więcej czytaj w „Parkiecie"

Zebrane przez REAS dane z mieszkaniowego rynku pierwotnego świadczą wyraźnie o tym, że wchodzimy w fazę ochłodzenia. Sprzedaż lokali wyraźnie spada. Podaż kurczy się na fali wysokich kosztów wykonawstwa, gruntów i coraz dłuższych procedur administracyjnych. Są też sygnały, że kończy się tolerowanie przez klientów podwyżek cen lokali, mających rekompensować deweloperom wyższe koszty.

– Jesteśmy optymistami. O ile świat zewnętrzny nie zafunduje nam negatywnej niespodzianki, to na polskim rynku nie będzie gwałtownych perturbacji. Na kryzys jak sprzed dekady się nie zanosi. Jest zrozumiałe, że 2017 r. był szczytem cyklu – ocenia Kazimierz Kirejczyk, prezes REAS. – Spodziewamy się, że koszty wykonawstwa będą się stabilizować, co powinno ustabilizować ceny mieszkań. Kluczowe dla rynku są stopy procentowe: od kiedy zaczną rosnąć i w jakim tempie, co wpłynie na koszty kredytów i popyt inwestycyjny.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu