Deweloperzy powinni z pokorą podejść do zmian

Gdyby nie nadużycia, prawdopodobnie nie decydowalibyśmy się na regulowanie umowy rezerwacyjnej – mówi Marek Niechciał, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Aktualizacja: 07.03.2019 20:19 Publikacja: 07.03.2019 18:03

Deweloperzy powinni z pokorą podejść do zmian

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

Dlaczego ustawa deweloperska wymaga zmian?

To wynika z doświadczenia ładnych paru lat jej stosowania. Okazało się, że interes nabywcy nie jest zabezpieczony na każdym etapie zakupu. Tak jest m.in.w okresie od podpisania umowy rezerwacyjnej do podpisania umowy głównej. W projekcie postulujemy uregulowanie umowy rezerwacyjnej.

Wskazujemy, że jej przedmiotem jest zobowiązanie dewelopera do wyłączenia z oferty lokalu mieszkalnego albo domu jednorodzinnego wybranego przez osobę zainteresowaną zawarciem z nim umowy na czas określony w tej umowie. Od woli stron umowy rezerwacyjnej będzie zależeć decyzja o pobraniu opłaty rezerwacyjnej. Jej wysokość nie będzie jednak mogła przekroczyć 1 proc. ceny lokalu albo domu, określonej w prospekcie informacyjnym.

Takie określenie wysokości opłaty wymusiła na nas praktyka. Zrozumiałe jest bowiem, że deweloper wymaga dziś wniesienia opłaty 1 czy 2 tys. zł z tytułu rezerwacji lokalu, bo w tym czasie nie może go sprzedać, a kupujący w zamian dostaje czas, by przyjrzeć się ofertom innych deweloperów czy ewentualnie załatwić kredyt – ryzykując utratę wpłaty. Niemniej nieuzasadnione wydają się pojawiające się opłaty rezerwacyjne w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Jednak zdaniem branży ustalenie jej wysokości na poziomie 1 proc. jest za niskie i spowoduje, że takich umów nie będzie się w ogóle podpisywać.

To dlaczego teraz deweloperzy podpisują umowy nawet poniżej tej wartości?

Wskazał pan, że pobierają nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.

To są skrajne przypadki. I gdyby się nie zdarzały, to prawdopodobnie nie zdecydowalibyśmy się na regulację tej sprawy. Ale ponieważ pojawiły się – powiedzmy to jasno – nadużycia – urząd uznał, że należy wprowadzić 1-proc. limit. Obawy deweloperów są przesadzone.

Proszę zauważyć, że przy umowie rezerwacyjnej mieszkania wartego 300 tys. zł opłata rezerwacyjna wyniesie 3 tys. Czy to za mało? Wydaje się, że deweloperzy nie grają zbyt czysto, prezentując argumentację, którą pani wskazała. Wróćmy jeszcze do roku 2011, kiedy uchwalana była ustawa deweloperska.

Wtedy też występowały skrajne opinie UOKiK i deweloperów. Firmy wskazywały, że jeżeli ten akt wejdzie w życie, budowa mieszkań zostanie zablokowana. Tak się nie stało. Produkcja mieszkań wzrosła. Uważam, że branża powinna tym razem podejść z pokorą do zmian przepisów – skoro już raz wyszła z mylnego założenia. Może zanim coś powie, powinna dwa razy ugryźć się w język.

Jednakże UOKiK – pod naporem środowiska deweloperskiego – zdecydował się na zmodyfikowanie projektu i zrezygnowanie z likwidacji otwartych rachunków powierniczych bez zabezpieczeń.

Zgadza się. Przypomnieć jednak należy, że nasz projekt nie był pierwszym dokumentem mówiącym o tej likwidacji. Taka propozycja znalazła się w co najmniej jednym dokumencie rządowym dotyczącym budownictwa. Niemniej faktycznie wymyślając Deweloperski Fundusz Gwarancyjny (DFG), wyszliśmy naprzeciw branży, która bardzo narzekała, że likwidacja otwartych rachunków zmieni jej model finansowania inwestycji.

A ten opiera się na zbieraniu od konsumentów pieniędzy i budowaniu za nie. W tym miejscu warto jednak się przyjrzeć, jak wygląda finansowanie biurowców. Czy deweloperzy zajmujący się budową komercyjnych nieruchomości zbierają czynsze, jakie będą pobierać od najemców, żeby budować?

Czy jednak opierają się na własnym kapitale, ewentualnie na finansowaniu zewnętrznym w postaci kredytu bankowego? Skoro jednak deweloperzy mieszkaniowi koniecznie muszą opierać się na wpłatach nabywców, to im tego nie zmienimy, ale dodajemy zabezpieczenie w postaci DFG.

Ustalając maksymalną składkę na 5 proc. Dlaczego?

Aby nie zmieniać jej wysokości – określonej w ustawie – gdy zajdzie taka potrzeba, a pierwotnie zostanie określona ona za nisko. W funduszu chodzi o to, żeby system się sam finansował. Jeśli deweloperzy są tacy wiarygodni i bezpieczni finansowo, a co za tym idzie – nie będą upadać, to składki na fundusz w ogóle spadną. Każdy projekt ustawy należy rozpatrywać jako pewną całość – razem z oceną skutków regulacji.

A my zapisaliśmy, że DFG ma pobierać 140 mln zł ze składek rocznie, aby zagwarantować pieniądze na upadek jednego dużego i dwóch małych firm deweloperskich raz na pięć lat. Biorąc pod uwagę liczbę budowanych aktualnie przez deweloperów mieszkań, wychodzi, że koszt składki od jednego mieszkania wyniesie średnio nie więcej niż 2 tys. zł. To niewiele, biorąc pod uwagę, że cena mieszkań w danej inwestycji może różnić się w zależności od piętra czy nasłonecznienia.

oglądaj na: rp.pl/nieruchomosci/nieruchomosci_TV

Dlaczego ustawa deweloperska wymaga zmian?

To wynika z doświadczenia ładnych paru lat jej stosowania. Okazało się, że interes nabywcy nie jest zabezpieczony na każdym etapie zakupu. Tak jest m.in.w okresie od podpisania umowy rezerwacyjnej do podpisania umowy głównej. W projekcie postulujemy uregulowanie umowy rezerwacyjnej.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu