— Taka sytuacja zdarzyła mi się po raz pierwszy od 20 lat — tyle czasu pracuję na pokładzie samolotu — mówił zaśmiewając się do rozpuku szef pokładu na tym rejsie.
I natychmiast zaoferował odszkodowanie do wyboru: 2 tysiące mil, albo 25 euro do wykorzystania w sprzedaży pokładowej, albo w sklepie Lufthansy Worldshop. Oprócz tego gorące rogaliki, kawę i herbatę, zimne napoje- tyle w ciągu 15 minut, bo tyle czasu miała Lufthansa na zorganizowanie posiłku w Warszawie był w stanie zapewnić katering.
25 euro odszkodowania, to godziwe zadośćuczynienie, tym bardziej że we Frankfurcie na każdego z poszkodowanych pasażerów czekała torebka z napojami, kanapkami i owocami. Ale już wydanie mil na zakupy na pokładzie, albo w Worldshopie, dokąd dostęp polskich pasażerów od 1 października 2015 znów będzie ograniczony, to kiepski pomysł. Na przykład za przecenioną plastykową bransoletkę trzeba zapłacić 69 euro, albo 19 tysięcy mil. Za 15 tys mil, plus dopłata ok 200 złotych można kupić bilet powrotny na którejś z europejskich tras partnerów Miles&More. Na przykład (przy dużym szczęściu) Warszawa-Lizbona.
Tak samo, jak kiepskim pomysłem jest skorzystanie z najnowszej wspólnej oferty M&M i BMW. Za model i3 z napędem elektrycznym trzeba zapłacić 11 milionów mil. Przy rozsądnym przeliczeniu tej kwoty ma euro (tzn wymiana mil na bilety lotnicze) wychodzi 65 tys. euro. Jeśli chcemy kupić takie samo auto za gotówkę- kosztuje ono 45,74 tys. euro.
Bo mile najbardziej opłaca się na bilety lotnicze oraz noclegi w hotelach. Podróż z Warszawy do Azji — np do Bangkoku w klasie biznes z wykorzystaniem mil z programu lojalnościowego któregoś z przewoźników Star Alliance, to wydatek 135 tys. mil, plus dopłata od 1,5 tys. złotych. Taki sam bilet kupiony za gotówkę, już bez dodatku mil kosztuje ok 15 tys. złotych. Można też próbować kupić bilet w klasie ekonomicznej, trzeba wówczas zapłacić ok 4 tys. złotych i 2 razy po 50 tys. mil za przesiadkę o klasę wyżej.