Kiedy mile lotnicze są najdroższe

Do samolotu Lufthansy wylatującego z Warszawy do Frankfurtu o 6.45 obsługa naziemna w Niemczech nie załadowała posiłku dla klasy biznes.

Aktualizacja: 06.09.2015 15:19 Publikacja: 06.09.2015 13:49

Kiedy mile lotnicze są najdroższe

Foto: Bloomberg

— Taka sytuacja zdarzyła mi się po raz pierwszy od 20 lat — tyle czasu pracuję na pokładzie samolotu — mówił zaśmiewając się do rozpuku szef pokładu na tym rejsie.

I natychmiast zaoferował odszkodowanie do wyboru: 2 tysiące mil, albo 25 euro do wykorzystania w sprzedaży pokładowej, albo w sklepie Lufthansy Worldshop. Oprócz tego gorące rogaliki, kawę i herbatę, zimne napoje- tyle w ciągu 15 minut, bo tyle czasu miała Lufthansa na zorganizowanie posiłku w Warszawie był w stanie zapewnić katering.

25 euro odszkodowania, to godziwe zadośćuczynienie, tym bardziej że we Frankfurcie na każdego z poszkodowanych pasażerów czekała torebka z napojami, kanapkami i owocami. Ale już wydanie mil na zakupy na pokładzie, albo w Worldshopie, dokąd dostęp polskich pasażerów od 1 października 2015 znów będzie ograniczony, to kiepski pomysł. Na przykład za przecenioną plastykową bransoletkę trzeba zapłacić 69 euro, albo 19 tysięcy mil. Za 15 tys mil, plus dopłata ok 200 złotych można kupić bilet powrotny na którejś z europejskich tras partnerów Miles&More. Na przykład (przy dużym szczęściu) Warszawa-Lizbona.

Tak samo, jak kiepskim pomysłem jest skorzystanie z najnowszej wspólnej oferty M&M i BMW. Za model i3 z napędem elektrycznym trzeba zapłacić 11 milionów mil. Przy rozsądnym przeliczeniu tej kwoty ma euro (tzn wymiana mil na bilety lotnicze) wychodzi 65 tys. euro. Jeśli chcemy kupić takie samo auto za gotówkę- kosztuje ono 45,74 tys. euro.

Bo mile najbardziej opłaca się na bilety lotnicze oraz noclegi w hotelach. Podróż z Warszawy do Azji — np do Bangkoku w klasie biznes z wykorzystaniem mil z programu lojalnościowego któregoś z przewoźników Star Alliance, to wydatek 135 tys. mil, plus dopłata od 1,5 tys. złotych. Taki sam bilet kupiony za gotówkę, już bez dodatku mil kosztuje ok 15 tys. złotych. Można też próbować kupić bilet w klasie ekonomicznej, trzeba wówczas zapłacić ok 4 tys. złotych i 2 razy po 50 tys. mil za przesiadkę o klasę wyżej.

Można tę przesiadkę załatwić sobie jeszcze — biorąc udział w aukcji podwyższenia klasy podróży — oferują tę możliwość m.in LOT i Austrian Airlines. Z kolei Lufthansa (w miarę wolnych miejsc) proponuje za 79 euro taką przesiadkę w lotach z Niemiec do innych miast europejskich. Nie jest to wielka okazja, bo na przykład British Airways i Air France oferują taką opcję za cenę mniejszą o połowę. Podwyższenie klasy podróży w Lufthansie dotyczy jedynie fotela i posiłku, a nie bagażu i mil statusowych i nagrodowych, jakie za lot otrzymamy. Największym benefitem jest w tym przypadku większa prywatność podczas podróży i możliwość szybszego wyjścia z samolotu.

BA i Air France są bardziej hojne i podwyższona klasa podróży daje wszystkie przywileje klasy biznes. Ale wszyscy przewoźnicy w Europie przyznają, że takie rozwiązania wprawdzie dostarczają im dodatkowych dochodów, ale i kanibalizują sprzedaż klasy premium, bo taniej jest dopłacić, niż kupić bilet w biznesie.

O mile lotnicze jest coraz trudniej. Nagrody naliczane są coraz częściej nie od przebytego dystansu, ale od klasy podróży -czyli kwoty, jaką się zapłaciło za bilet. Np za lot w klasie ekonomicznej LOT na trasie Warszawa Paryż można „zarobić" 125 tys mil, albo nawet 1250. Taką praktykę od kilkunastu miesięcy stosuje M&M, ale i na przykład linie amerykańskie, jak chociażby Delta Airlines w swoim programie SkyMiles. Jak na razie widać, że na rynku najhojniejsze są American Airlines i na przykład za tę samą cenę zapłaconą za bilet na trasie Detroit- Los Angeles otrzymujemy półtora raza więcej mil, niż w należącym do Star Alliance United.

Korzystne jest zbieranie mil dzięki używaniu kart płatniczych (w Polsce Premier Miles Citibanku i M&M mBanku), ale przelicznik wydanych złotych na mile jest mniej korzystny w Polsce -5 złotych za milę, niż w Europie — 1 euro za milę. W USA dostaniemy milę za każdego wydanego dolara.

Jedno jest pewne. Programy lojalnościowe wcale nie będą przyjaźniejsze dla uczestników programów. W lotniczych systemach krążą dzisiaj miliardy mil i praktycznie nie ma takiej możliwości, żeby wszystkie wymienić na bilety, bądź noclegi w hotelach, czy wynajęcie samochodów. Rośnie rynek lotniczy, a wraz z nim liczba uczestników programów lojalnościowych. Tym samym nieustannie rosną się liczby mil, jakie trzeba zapłacić za konkretną usługę, a i dostęp do wolnych miejsc jest coraz trudniejszy.

— Taka sytuacja zdarzyła mi się po raz pierwszy od 20 lat — tyle czasu pracuję na pokładzie samolotu — mówił zaśmiewając się do rozpuku szef pokładu na tym rejsie.

I natychmiast zaoferował odszkodowanie do wyboru: 2 tysiące mil, albo 25 euro do wykorzystania w sprzedaży pokładowej, albo w sklepie Lufthansy Worldshop. Oprócz tego gorące rogaliki, kawę i herbatę, zimne napoje- tyle w ciągu 15 minut, bo tyle czasu miała Lufthansa na zorganizowanie posiłku w Warszawie był w stanie zapewnić katering.

Pozostało 89% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Transport
Ruszają inwestycje na lotnisku w Modlinie. "Bez gigantomanii i wstawania z kolan"
Transport
Ryzykowne auta zalewają rynek
Transport
Naukowcy apelują: CPK nie w pośpiechu. Potrzebne są warianty dla lotniska w polu
Transport
Duża awaria na kolei. Pociągi nie docierały do Warszawy
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Transport
O'Leary: Latem bilety lotnicze zdrożeją, ale tylko trochę