W uzasadnieniu projektów rozporządzeń w sprawie świadczeń gwarantowanych z leczenia szpitalnego i ambulatoryjnej opieki specjalistycznej czytamy, że przepisy mają umożliwić dyrektorom „optymalne zaplanowanie czasu lekarzy".
Dokumenty, które we wtorek po południu trafiły do konsultacji publicznych, zakładają „łączenie realizacji świadczeń w zakresie personelu lekarskiego między poszczególnymi komórkami".
Lekarz się rozdwoi
– Chodzi o łączenie dyżurów – tłumaczy Marek Balicki, były minister zdrowia i wieloletni dyrektor stołecznych szpitali: Wolskiego i Bielańskiego, dziś szef Wolskiego Centrum Zdrowia Psychicznego. – Ministerstwo zabezpiecza się w ten sposób na wypadek wypowiedzenia opt-outów przez rezydentów i braku wystarczającej liczby lekarzy – tłumaczy.
Z szacunków resortu zdrowia wynika, że opt-outy (klauzule pozwalające lekarzom na pracę powyżej 48 godzin w tygodniu) wypowiedziało już 3,3 tys. medyków. Wśród nich jest 1,5 tys. specjalistów i ok. 1,8 tys. rezydentów, czyli zaledwie ponad 10 proc. wszystkich lekarzy w trakcie specjalizacji, których jest blisko 17 tys. Członkowie Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL) twierdzą jednak, że nie wszyscy lekarze zatrudnieni w szpitalach podpisali klauzulę. Z ich szacunków wynika, że zdecydowało się na nią od 10 do 30 proc. wszystkich lekarzy. A zatem 3,3 tys. lekarzy, o których mówi resort, może stanowić większość medyków mogących dyżurować praktycznie bez przerwy.
Projekt nowelizacji rozporządzenia o leczeniu szpitalnym zakłada, że internista dyżurujący na oddziale wewnętrznym będzie miał pod opieką dwa oddziały uznawane za internistyczne – chorób wewnętrznych i nefrologiczny, a w szpitalach dziecięcych jeden pediatra będzie nadzorował dwa albo trzy oddziały.