Gesty „przyjaźni”
Tymczasem okazuje się, że ksiądz S. już raz zadziałał według podobnego schematu. Chcąc oddalić od siebie podejrzenia i wyczyścić atmosferę wokół swojej osoby złożył w prokuraturze wniosek o ściganie osób, które oskarżały go o wykorzystywanie seksualne małoletnich. Rzecz miała miejsce w roku 1999. Ks. S. był wówczas proboszczem parafii Oleksów i nieformalnym kapelanem w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Opactwie. W maju 1999 r. prokuratura w Kozienicach wszczęła dochodzenie w sprawie doprowadzenia podopiecznych ośrodka do poddania się czynnościom seksualnym. Podejrzanym był ks. S. Świadkowie – głównie pracownicy ośrodka – zeznawali, że podopieczni opowiadali im, że duchowny chwyta ich za genitalia, niektórzy mieli być zabierani przez księdza na noc na plebanię gdzie spali z nim w jednym łóżku. W trakcie postępowania przesłuchano chłopców, którzy mieli zostać wykorzystani, ale zdaniem prokuratora prowadzącego wówczas śledztwo ich zeznania „nic do sprawy nie wniosły, gdyż są to chłopcy w różnym stopniu upośledzeni umysłowo i jak stwierdziła biegła psycholog, zdolność postrzegania, przechowywania oraz odtwarzania przez nich faktów jest bardzo ograniczona lub wręcz niemożliwa”. Dochodzenie w czerwcu 1999 r. umorzono, a wszystkie materiały jej dotyczące zostały już przez prokuraturę zniszczone. „Rzeczpospolita” dotarła jednak do części dokumentów, które zachowali świadkowie. Nie zgadzali się oni z decyzją o umorzeniu dochodzenia i składali w tej sprawie odwołania. W odpowiedzi na jedno z nich Prokuratura Okręgowa w Radomiu odpisała, że dowody zostały ocenione prawidłowo, a zachowanie księdza w stosunku do wychowanków „należy ocenić jako gesty przyjaźni i życzliwości, które ksiądz odwzajemniał wobec podopiecznych ośrodka”. „Ocena tych gestów jako »molestowanie seksualne« jest nie tylko błędna i bardzo dowolna, ale przede wszystkim nie koresponduje z zebranym w sprawie materiałem dowodowym” - pisała prokurator Eulalia Bugajna.
Dwa miesiące po umorzeniu dochodzenia ks. S. złożył w kozienickiej prokuraturze zawiadomienie w sprawie fałszywego oskarżenia go o wykorzystywanie seksualne małoletnich przez świadków zeznających w jego sprawie. Prokurator raz jeszcze przeanalizował materiał dowodowy, wszystkie zeznania, wziął pod uwagę trudności z przesłuchaniem upośledzonych umysłowo chłopców i uznał, że nie może twierdzeń świadków uznać za fałszywe, bo „nie eliminuje” ich żaden inny obiektywny dowód. „Nie mając więc pełnego rozeznania co do okoliczności faktycznych dotyczących wzajemnych relacji pomiędzy Stanisłwem S. a chłopcami z ośrodka nie można zawiadomienia o przestępstwie [tu nazwiska świadków - TK) i ich zeznań rozpatrywać w kategoriach fałszywości” - stwierdził prokurator i śledztwo umorzył.
Cynizm sprawcy
- To dość typowe i cyniczne postępowanie sprawców, którzy za wszelką cenę chcą oddalić od siebie podejrzenia – komentuje ks. prof. Andrzej Kobyliński z UKSW, od wielu lat zajmujący się problematyką wykorzystywania seksualnego małoletnich przez księży. W tym kontekście duchowny przywołuje sprawę ks. Wojciecha Gila, którego w 2013 r. oskarżono o pedofilię, której miał się dopuszczać na Dominikanie i w Polsce. - Po pojawieniu się tych oskarżeń ksiądz wystąpił w telewizji i z kamienną twarzą zapewniał, że jest niewinny a wszystko co o nim mówią, to oszczerstwa. Potem, w czasie procesu przyznał się i został skazany – przypomina.
Czy w 1999 r. władze kościelne wiedziały o zarzutach formułowanych pod adresem ks. S.? Wiele wskazuje na to, że tak, choć jak wynika z ustaleń „Rz” w jego teczce personalnej w radomskiej kurii nie ma po tym śladu. Weszliśmy jednak w posiadanie dokumentów, z których wynika, że o podejrzanych zachowaniach ks. S. w odniesieniu do nieletnich chłopców informowane było m.in. kuratorium oświaty w Kielcach, Ministerstwo Edukacji Narodowej, Ministerstwo Sprawiedliwości. Sąd Rejonowy w Kozienicach w konkluzji jednego z wyroków z powództwa pracowników Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Opactwie przeciwko jego dyrekcji podkreślił, że w procesie „podnoszona jest dwuznaczna rola księdza i to nie po raz pierwszy, co jest wiadome Sądowi z urzędu z innych spraw z tego Ośrodka”. Z interwencją występował także Sąd Okręgowy w Warszawie, również wspominając o „dwuznacznej roli” księdza. Można zatem przypuszczać, że informacje docierały także do kurii. - O ks. Stanisławie mówiło się dość głośno. On cały czas odpierał te zarzuty i twierdził, że to zemsta za jego działalność przeciwko komunie – mówi „Rz” jeden z księży, który pracował wtedy w jednej z parafii na terenie dekanatu czarnoleskiego, do którego należał Oleksów. - Biskup też wiedział. Problem w tym, że biskupi Edward Materski i Stefan Siczek, którzy mieliby coś w tej sprawie do powiedzenia nie żyją – mówi i zwraca uwagę na to, że kilka miesięcy po umorzeniu dochodzenia w odniesieniu do ks. S. został on przeniesiony na inną parafię. - W marcu 2000 r. zmarł proboszcz jednej z radomskich parafii i na jego miejsce szybciutko przeniesiono S. - podkreśla.
Kościół wyjaśnia
Informacje o tym, że ksiądz S. wykorzystywał seksualnie małoletnich do kurii w Radomiu dotarły na pewno pod koniec 2013 r. W czerwcu ub. roku na łamach „Rz” opisaliśmy historię mężczyzny, który spotkał się w tej sprawie z ówczesnym biskupem diecezjalnym Henrykiem Tomasikiem, a potem złożył oficjalne zawiadomienie przed kanclerzem kurii. Z ks. S. przeprowadzono wówczas rozmowę, w której miał zaprzeczyć stawianym mu zarzutom. Sprawy dalej nie pociągnięto, bo jak tłumaczyła w ub. roku „Rz” kuria poszkodowany mężczyzna nie zostawił do siebie żadnego kontaktu. Udowodniliśmy jednak, że urzędnicy kurialni kontakt do tego mężczyzny mieli, a on sam kilka razy usiłował nawiązać kontakt z księdzem, który przyjmował od niego zeznania (ujawniliśmy m.in. ich korespondencję meilową). Po naszej publikacji do Nuncjusza Apostolskiego w Polsce zostało skierowane zawiadomienie o możliwych zaniechaniach w tej sprawie biskupa Tomasika. Przez blisko rok nic w tej sprawie się nie działo. Dopiero niedawno sprawa nabrała rozpędu. Z ustaleń „Rz” wynika, że jej wyjaśnienie Watykan zlecił ordynariuszowi płockiemu, bp. Piotrowi Liberze. Jego delegat spotkał się już z osobą pokrzywdzoną i zapoznał się z posiadanymi przez nią dokumentami. Kiedy sprawa ma szansę się zakończyć? Nie wiadomo. Biskup Libera nie odpowiedział na meila w tej sprawie, rzeczniczka kurii zasugerowała zadanie pytania Nuncjaturze. Ta konsekwentnie milczy.
W toku jest także proces karno-administracyjny ks. S. w diecezji radomskiej. W 2019 r. po skierowaniu sprawy do prokuratury duchowny został odwołany z urzędu proboszcza parafii Chrystusa Nauczyciela w Radomiu oraz odsunięty od pracy z dziećmi i młodzieżą. Rozpoczęto wówczas także procedurę wstępnego dochodzenia kanonicznego, a pod koniec ub. roku proces formalnie ruszył. Kuria otrzymała już materiały z zakończonego przez prokuraturę dochodzenia i jak poinformował nas ks. Dariusz Konieczny, kanclerz kurii materiał „wniósł wiele informacji do sprawy”. - W miesiącu maju planowane są przesłuchania osób pokrzywdzonych. - konkluduje ks. Konieczny.