Obecny prezydent może być niemal pewien tego, że Prawo i Sprawiedliwość poprze go w wyborach prezydenckich. I to nie dlatego, że oczekują tego wyborcy PiS – według sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej" 86 proc. z nich chce, by to właśnie Duda wystartował.

Bój o prezydenturę – szczególnie w kontekście wyniku wyborów do Senatu – urasta do rangi najważniejszego starcia najbliższych lat, które przetoczy się przez polską scenę polityczną. Historyczne zwycięstwo PiS w Sejmie i bezprecedensowa przegrana w Senacie może bowiem świadczyć o tym, że Polacy chcą, by rządziła partia Jarosława Kaczyńskiego, ale nie chcą dać mu władzy absolutnej. Wprowadzili więc bezpiecznik w postaci antypisowskiej większości w Senacie. Jak zadecydują w wyborach prezydenckich? Czy będą chcieli przedłużenia prezydentury Andrzeja Dudy, który chce kontynuować „dobrą zmianę"? Czy też postawią na kogoś z opozycji, by hamował w jeszcze większym stopniu jej poczynania?

Wiele tu zależy od tego, kto będzie kandydatem opozycji. Jeśli więc słuchać polityków z tamtej strony, którzy mówią, że nie należy się spieszyć i że kandydata można wyłonić w grudniu czy styczniu, to mam wrażenie, że opozycja nie rozumie stawki tych wyborów. Albo od razu zakłada, że nie ma w nich większych szans.

Problemem opozycji jest jednak nie tylko to, że liderzy nie wiedzą, kto powinien startować, ale też to, że nie wiedzą tego również wyborcy poszczególnych partii opozycyjnych. Równo po 36 proc. sympatyków PO wskazuje Małgorzatę Kidawę-Błońską, jak i Donalda Tuska, ale jednocześnie 17 proc. nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, kto powinien startować. W lepszej sytuacji jest PSL. Wśród zwolenników ludowców aż 68 proc. chce, by startował Władysław Kosiniak-Kamysz. Jeśli idzie o wyborców Lewicy, to 33 proc. chce startu na najwyższy urząd Roberta Biedronia, 21 proc. – Adriana Zandberga, 17 proc. zaś – Włodzimierza Czarzastego. Ale wciąż co czwarty wyborca Lewicy nie potrafi stwierdzić, kto powinien być kandydatem. Wiadomo więc tyle, że nic nie wiadomo.

Czas działa zaś na korzyść PiS i Andrzeja Dudy. On swoją kampanię prowadzi od czterech lat, odwiedził już niemal wszystkie powiaty i nie zwalnia tempa. Opozycja, jeśli nie chce odpuścić sobie tych wyborów, nie ma na co czekać. I jeżeli kampania Andrzeja Dudy nie ma być dla obecnego prezydenta spacerkiem po reelekcję, to kandydaci każdego z trzech bloków opozycyjnych powinni zgłosić swój akces już teraz i rozpocząć prekampanię – czyli przede wszystkim walczyć o własną rozpoznawalność.