Szczególne poruszenie wywołała ich akcja wobec historycznej figury Chrystusa niosącego krzyż na Krakowskim Przedmieściu. Przesłonięto twarz Jezusa, do rzeźby przyczepiono tęczową flagę, a do cokołu przyklejono manifest zakończony wulgarnym wezwaniem „je..ie się, ignoranci". W filmie dokumentującym to wydarzenie podczas zasłaniania twarzy Chrystusa słychać podkład dźwiękowy z donośnym rechotem.

I choć ci, którzy sympatyzowali z tą akcją, przekonywali, że „tęcza nie obraża", to jednak nie chodziło wyłącznie o tęczę, ale o cały kontekst wydarzenia. Początek apelu brzmiał bowiem: „To szturm! To atak! To tęcza!". Aktywiści chcieli zaatakować, chcieli dotknąć osoby wierzące, ale też te, które ten wybryk oburzył z powodów historycznych – figura Chrystusa wpisana jest na trwałe w tragiczną historię Warszawy.  Wiele rozsądku wykazał prezydent stolicy Rafał Trzaskowski, który napisał na Facebooku: „Wieszanie jakiejkolwiek flagi na symbolicznej figurze Chrystusa, będącej jednym z symboli Powstania, stanowi w moim rozumieniu niepotrzebną prowokację". A dalej stwierdził, że tolerancja, której domagali się aktywiści, powinna dotyczyć wszelkich symboli religijnych i patriotycznych, które dla warszawiaków są niezwykle ważne.

Prowokacja ma to do siebie, że wywołuje reakcję. Nieradzące sobie z pandemią państwo polskie zareagowało z pełną przesadą. Policja umieściła aktywistów na noc w izbie zatrzymań, choć za czyn, którego się dopuścili, nie grozi nawet kara pozbawienia wolności, lecz ledwie grzywna czy prace społeczne.

Nieproporcjonalność tych działań sugeruje, że rządzącym zależy na podgrzewaniu sprawy. Z działaczy, którzy chcieli uderzyć w święty dla chrześcijan symbol, zrobiono męczenników walki o wolność i tolerancję. Zaraz można się spodziewać kolejnej prowokacji i kolejnej nieproporcjonalnej reakcji państwa. I tak spirala się będzie nakręcać, przy okazji podsycając skrajne nastroje po obu stronach, skłaniając radykalną prawicę do jeszcze większej nienawiści do osób LGBT, a radykalną lewicę do jeszcze większej nienawiści do PiS i będącego z nim w sojuszu Kościoła. Rządzącym to z pewnością na rękę, bo nic tak nie mobilizuje ich zwolenników jak wojna obyczajowa, ale dla naszego i tak już głęboko podzielonego społeczeństwa ideologiczna wojna to katastrofa. Czy ktoś zatrzyma to szaleństwo?