Bogusław Chrabota: Monitorowanie komórek – kwestia zaufania

Jest sporo słusznie motywowanej, ale jednak hipokryzji w oprotestowywaniu prawa rządu do zbierania danych lokalizacyjnych z telefonów komórkowych osób na kwarantannie za pośrednictwem operatorów.

Aktualizacja: 16.04.2020 21:44 Publikacja: 16.04.2020 19:02

Bogusław Chrabota: Monitorowanie komórek – kwestia zaufania

Foto: shutterstock

Prawo takie przyznał sobie rząd w specustawie i możliwe (podkreślam – możliwe, bo minister cyfryzacji temu przeczy), że takie uprawnienia realizuje.

Piszę o hipokryzji, bo przecież znacznie większą bazą danych o naszych zachowaniach, przemieszczaniu się, gustach, a nawet preferencjach seksualnych mają dr Google, Facebook czy Apple. Śledzeni przez „ciasteczka" obnażamy się w sieci kilkadziesiąt razy dziennie i myślę, że jest to również udziałem działaczy Sieci Obywatelskiej Watchdog czy Fundacji Panoptykon, którzy, skądinąd słusznie, zwracają uwagę na nowe kompetencje rządu.

A jednak nie zauważyłem, by rezygnowali z używania telefonów komórkowych, aktywności w sieciach społecznościowych czy z używania przeglądarek.

Taki po prostu mamy czas, cywilizacja technologiczna, dzieło nas samych, by wszystko było jasne, narzuciła swoje reguły i swoje instrumentarium. I nie ma drogi powrotu do cnotliwej i bezgrzesznej przeszłości. Skoro tak, to zatem i rząd powinien mieć prawo w interesie społecznym do monitorowania niektórych zachowań. Do takich zachowań zaliczam m.in. przestrzeganie zasad kwarantanny, czyli wymuszoną samoizolację ludzi z kręgów ryzyka. Ośmielam się nawet twierdzić, że może to być niezbędne wobec konieczności uruchomienia gospodarki i życia społecznego. To cele ważniejsze niż obywatelskie prawo do niepodporządkowania się nakazom.

Jednak z drugiej strony kibicuję SO Watchdog czy Panoptykonowi, bo robią, co do nich należy. Patrzą rządowi na ręce, kontrolują jego działania, udowadniając, że czasy, kiedy władzy wolno było wszystko, dawno minęły. A jest komu patrzeć na ręce – dodajmy. Politycy rządzącej partii wiele razy udowadniali, że uświęcone reguły, zasady demokratycznego państwa prawa i wolności obywatelskie mają za nieistotne. Nieraz nadużyli mojego zaufania, obawa więc, że zrobią to ponownie, jest całkiem uzasadniona.

Zatem Watchdogu – do roboty. Nie kwestionuj metody, tylko przyglądaj się, czy aby nie ma nadużyć. Tu jestem szczerym sojusznikiem.

Prawo takie przyznał sobie rząd w specustawie i możliwe (podkreślam – możliwe, bo minister cyfryzacji temu przeczy), że takie uprawnienia realizuje.

Piszę o hipokryzji, bo przecież znacznie większą bazą danych o naszych zachowaniach, przemieszczaniu się, gustach, a nawet preferencjach seksualnych mają dr Google, Facebook czy Apple. Śledzeni przez „ciasteczka" obnażamy się w sieci kilkadziesiąt razy dziennie i myślę, że jest to również udziałem działaczy Sieci Obywatelskiej Watchdog czy Fundacji Panoptykon, którzy, skądinąd słusznie, zwracają uwagę na nowe kompetencje rządu.

Komentarze
Izabela Kacprzak: Premier, Kaszub, zrozumiał Ślązaków
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Komentarze
Estera Flieger: Uśmiechnięty CPK imienia Olgi Tokarczuk
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Wielka polityka zagraniczna, krajowi zdrajcy i złodzieje. Po exposé Radosława Sikorskiego
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Po exposé Radosława Sikorskiego. Polska ma wreszcie pomysł na UE