Michał Szułdrzyński: Wraca straszak polexitu

Oto, mając czystą kartę z nową Komisją Europejską, PiS otworzyło nowe pole konfliktu z Brukselą. I na nic zdadzą się zaklęcia, że nikt nie ma prawa ingerować w nasze wewnętrzne sprawy.

Aktualizacja: 23.12.2019 14:54 Publikacja: 22.12.2019 19:19

PiS, mając czystą kartę z nową Komisją Europejską, otworzyło nowe pole konfliktu z Brukselą.

PiS, mając czystą kartę z nową Komisją Europejską, otworzyło nowe pole konfliktu z Brukselą.

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Z zapowiedziami PiS o tym, że idzie w kierunku centrum i zamierza uprawiać bardziej umiarkowaną politykę, jest jak z przyrzeczeniami ojca, który solennie obiecuje żonie i dzieciom, że od jutra nie pije. I nawet przez parę dni jest spokój, sąsiedzi zaczynają wierzyć w przemianę, ale przy byle okazji znów wybucha karczemna awantura i wszystko wraca na stare tory.

Bo gdy premier Mateusz Morawiecki odmienia słowo „normalność” przez wszystkie przypadki, odwiedza dzieci w szpitalu i czyta im bajki, to w tym samym czasie grupa młodych posłów spod skrzydeł Zbigniewa Ziobry składa ustawę, która przez większość środowiska prawniczego zwana jest represyjną lub kagańcową. Projekt zawiera zapisy, które istotnie ograniczają wolność sędziów i stwarzają narzędzia do szykan. Ustawę tę błogosławi prezes Jarosław Kaczyński, chwali premier i prezydent. I choć profesorowie prawa z całej Polski ostrzegają przed jej negatywnymi skutkami, alarmuje Komisja Europejska, PiS idzie jak walec, pracując nad ustawą do piątej rano, ostatecznie przegłosowując projekt tuż przed Bożym Narodzeniem. Po co? Chyba tylko po to, by pokazać środowiskom sędziowskim nagą siłę i determinację. Za wszelką cenę.

Dowiedz się więcej: Sondaż: Narracja krytykująca TK nie dotarła do Polaków

PiS tłumaczy, że musi przyjąć ustawę, by nie doprowadzić do chaosu w sądownictwie po wyroku TSUE. Ale przecież po wyroku TSUE politycy PiS chełpili się, że to dla nich świetny wyrok. „TSUE orzekł to, czego się spodziewałem” – mówił wówczas Zbigniew Ziobro. A w piątek przekonywał, że ustawa jest konieczna, by uniemożliwić próby wysadzenia w powietrze polskiego wymiaru sprawiedliwości. Ale jeśli ktoś chce go wysadzić w powietrze, to chyba właśnie Zbigniew Ziobro.

O tym, że ta ustawa ma być straszakiem, świadczy zresztą fakt, że pod naporem wewnętrznej krytyki PiS wycofało się z części najbardziej restrykcyjnych przepisów, które zaproponowała trójka hunwejbinów ze stajni Ziobry. To tylko pokazuje, że chodzi o wywołanie wrażenia nacisku na sędziów, pokazanie, że PiS nie cofnie się przed niczym. Tyle tylko, że ta taktyka ma dwie szkodliwe dla PiS konsekwencje. Pierwsza to de facto unieważnienie pracy, którą w ostatnich trzech miesiącach wykonywał premier Morawiecki, realizując program „normalność”. PiS pokazało się takim, jakim było w swoich najgorszych czasach, jako partia awanturnicza, przepychająca ustawy nocami, ignorująca wszelką krytykę. A ocieplające wizerunek posty na Facebooku Morawieckiego przydadzą się teraz rządzącym jak umarłemu kadzidło.

Owszem, PiS wygrało wybory i ma demokratyczny mandat, ale nie należy mylić mandatu z nieomylnością. O tym, że nie jest to partia nieomylna, przekonali się sami politycy PiS, gdy dwa miesiące po powołaniu Mariana Banasia na stanowisko szefa NIK prezes, prezydent i premier domagali się jego dymisji. Nie doszłoby jednak do tej sytuacji, gdyby PiS wsłuchiwało się w głosy krytyki i nie lekceważyło procedur. Tutaj mamy do czynienia z dokładnie takim samym mechanizmem.

Ale druga konsekwencja może być znacznie poważniejsza, szczególnie na dłuższą metę. Oto PiS, mając czystą kartę z nową Komisją Europejską, otworzyło nowe pole konfliktu z Brukselą. I na nic zdadzą się zaklęcia o tym, że nikt nie ma prawa ingerować w nasze wewnętrzne sprawy, albo żenujące tłumaczenie Andrzeja Dudy, że zagranica jest źle poinformowana o sytuacji w Polsce. PiS ustawą chce zakazać sędziom wykonywania wyroku TSUE. Dało więc krytykom do ręki argument, że zrobiło krok do wyjścia z Unii Europejskiej. W ten sposób jedną ustawą PiS doprowadziło do tego, że straszak polexitu znów wrócił do politycznej debaty.

Senat osądzi ustawę >A4

Ustawa kagańcowa stała się faktem >A12

Z zapowiedziami PiS o tym, że idzie w kierunku centrum i zamierza uprawiać bardziej umiarkowaną politykę, jest jak z przyrzeczeniami ojca, który solennie obiecuje żonie i dzieciom, że od jutra nie pije. I nawet przez parę dni jest spokój, sąsiedzi zaczynają wierzyć w przemianę, ale przy byle okazji znów wybucha karczemna awantura i wszystko wraca na stare tory.

Bo gdy premier Mateusz Morawiecki odmienia słowo „normalność” przez wszystkie przypadki, odwiedza dzieci w szpitalu i czyta im bajki, to w tym samym czasie grupa młodych posłów spod skrzydeł Zbigniewa Ziobry składa ustawę, która przez większość środowiska prawniczego zwana jest represyjną lub kagańcową. Projekt zawiera zapisy, które istotnie ograniczają wolność sędziów i stwarzają narzędzia do szykan. Ustawę tę błogosławi prezes Jarosław Kaczyński, chwali premier i prezydent. I choć profesorowie prawa z całej Polski ostrzegają przed jej negatywnymi skutkami, alarmuje Komisja Europejska, PiS idzie jak walec, pracując nad ustawą do piątej rano, ostatecznie przegłosowując projekt tuż przed Bożym Narodzeniem. Po co? Chyba tylko po to, by pokazać środowiskom sędziowskim nagą siłę i determinację. Za wszelką cenę.

Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Komentarze
Estera Flieger: Uśmiechnięty CPK imienia Olgi Tokarczuk
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Wielka polityka zagraniczna, krajowi zdrajcy i złodzieje. Po exposé Radosława Sikorskiego
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Po exposé Radosława Sikorskiego. Polska ma wreszcie pomysł na UE
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Zdeterminowani obrońcy Ukrainy