Pora zamknięcia wydania gazety to deadline, czyli moment czy też – tłumacząc dosłownie – „śmiertelna linia", poza którą posunąć się nie wolno, bo grozi to katastrofą. Teraz deadline zobaczyła – wyraźnie jak nigdy – opozycja.

Każdy, kto umie się targować, wie, że najlepsze efekty osiąga się, przeciągając negocjacje najdłużej, jak tylko można, po to, żeby strona, której zależy bardziej, poczuła za plecami ścianę. A której stronie bardziej zależy? To właśnie jest największą tajemnicą negocjacji. Czy to Polskie Stronnictwo Ludowe ma interes, by iść z Platformą Obywatelską, czy PO, żeby iść z ludowcami? Na oko – opłaca się to obu stronom, rzecz w tym, że muszą wytargować z partnerem takie warunki, by opłacało się to wciąż po zawarciu umowy koalicyjnej. To oznacza, że PSL nie może zgodzić się na Sojusz Lewicy Demokratycznej – bo na tym straci. Sojusz ma wielu kandydatów i na pewno będzie się rozpychał, choć podobno na finiszu rozmów trochę obniżył wymagania. PO z kolei potrzebuje SLD, by nie tracić głosów na rzecz bloku lewicowego, który powstanie, jeśli Włodzimierz Czarzasty zostanie wyrzucony na margines. Niedobitki Wiosny z Lewicą Razem raczej PO nie zagrożą.

Przeczytaj też: Dwa bloki opozycji coraz pewniejsze

Koalicja PO–PSL opłaca się więc partnerom – ogólnie, a diabeł tkwi w konkretnych ustaleniach. Kurz i lustra pokazujące wahania programowe i obawy o kierunek, w jakim podąży koalicja, to tylko okoliczności, w jakich odbywa się targ. Sprzedawcy dywanów na Bliskim Wschodzie gotowi są kupującemu przedstawić całą swoją rodzinę, od najmniejszego potomka i stada kóz, na które muszą zarobić.

Kupujący ma poczuć się jak bezduszny krwiopijca, chcący odjąć od ust dzieciom sprzedawcy ostatnie daktyle. Problem w tym, że targi polityczne mają daleko bardziej poważne konsekwencje niż wzór na perskim dywanie. Przeciągając tworzenie koalicji, politycy narażają swój elektorat i własne interesy polityczne. Bo kiedy deadline minie – wszystko przestanie mieć znaczenie: koalicyjny układ, miejsca na listach i kierunek polityczny. Wtedy po prostu jest już za późno na cokolwiek.