W czwartek o świcie w Waszyngtonie już tylko jeden deputowany republikański, wywodzący się z Pensylwanii Brian Fitzpatrick, stawiał opór przeciwko temu, co Donald Trump nazwał „Wielką piękną ustawą” (Big Beautiful Bill). Pięciu pozostałych kolegów Fitzpatricka zrezygnowało z oporu pod naciskiem Białego Domu. Wcześniej prezydent ostrzegł, że bunt potraktuje jak „zdradę największego kalibru”. Spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson zarządził w tej sytuacji głosowanie w sprawie przystąpienia do ostatecznej debaty nad nowym prawem. Wygrali je sojusznicy Trumpa 219 głosami za przy 213 przeciw. Los BBB wydawał się w tym momencie przesądzony, choć na ostateczne głosowanie trzeba było jeszcze poczekać.
Czytaj więcej
Od losu wieloletniej ustawy budżetowej, którą prezydent USA chce podpisać w dniu święta narodoweg...
Izba Reprezentantów przyjęła „wielką piękną ustawę”
W czwartek wczesnym popołudniem głosowanie postawiło kropkę nad i. Izba Reprezentantów 218 głosami przeciwko 214 przyjęła ustawę, zachwalaną przez Donalda Trumpa jako „wielka i piękna”. Przeciwko jej przyjęciu głosowali wszyscy Demokraci w Izbie, ale wsparło ich dwóch kongresmenów z Partii Republikańskiej. Thomas Massie z Kentucky powiedział, że nie może za nią głosować z powodu obaw, że zwiększy ona deficyt federalny, zaś Brian Fitzpatrick z Pensylwanii tłumaczył sprzeciw obietnicą złożoną swoim wyborcom, że nie poprze pakietu, który obejmuje drastyczne cięcia w programie Medicaid.
Ustawa była procedowana w izbie niższej Kongresu przez całą noc, podobnie jak na początku tygodnia w Senacie. Budzi ona ogromne wątpliwości przede wszystkim dlatego, że oznacza gigantyczny transfer pieniędzy od najbiedniejszych Amerykanów do wąskiej elity finansowej. Wprowadza na stałe ulgi podatkowe, których wartość w ciągu dekady ocenia się na 4,5 bln dol.