Pierwsza, w miastach o jak najlepszy wynik kandydatów na prezydentów. I nie chodzi wyłącznie o to, by odbić je z rąk przeciwników politycznych, ale też o to, by mieć jak najlepszy wynik w wyborach do sejmików. Stąd wyraźna od paru tygodni linia czarowania bardziej umiarkowanego elektoratu przez twarz tej kampanii, czyli Mateusza Morawieckiego. Gdy trzeba dopieścić wyborców bardziej radykalnych, występuje Jarosław Kaczyński, celem premiera jest zaś to, by pokazać wyborcom mniej zdecydowanym lepszą i bardziej światową twarz Prawa i Sprawiedliwości. Oczywiście to powtórzenie manewru z 2015 roku, gdy wystawienie dwóch uśmiechniętych twarzy Andrzeja Dudy i Beaty Szydło oraz umiejętne wycofanie pewnych tematów dało partii podwójne zwycięstwo. A skoro zadziałało trzy lata temu, dlaczego nie miałoby zadziałać teraz – myślą sobie sztabowcy PiS. Każdy punkt procentowy jest tu ważny, ponieważ przekłada się na setki, jeśli nie tysiące stanowisk w samorządach na różnych poziomach, ale także na liczbę mandatów w sejmikach, które zdecydują o tym, jak będzie wyglądała polityczna mapa Polski po wyborach. Dziś PiS rządzi w jednym województwie, pozostałe są zapleczem Platformy Obywatelskiej.

Czytaj także:

PiS walczy z PSL o elektorat wiejski. Dużo obiecuje strażakom

Drugą – nie mniej ważną areną sporu – jest wieś. Stąd też partia rządząca angażuje niespotykane dotąd zasoby w to, by przekonać rolników, że ich interesy lepiej będzie reprezentować PiS niż PSL. Stąd niedawna wymiana ministra rolnictwa, stąd organizowanie imprez typu święto wdzięczności polskiej wsi, w którym udział brał premier Morawiecki. Stąd nieustanne ataki na ludowców za wyprzedawanie przedsiębiorstw skupujących i przetwarzających żywność, stąd opisywana dziś przez nas walka o sympatię strażaków ochotników, którzy stanowili dotąd naturalne zaplecze PSL.

Część rolników miała do PiS pretensje o bierność w sprawie rozprzestrzeniania się afrykańskiego pomoru świń, część złościła się za nie w pełni wydolny system unijnych dopłat. Lista żalów do rządu jest oczywiście dłuższa. PSL jest naturalnym koalicjantem Platformy. PiS zaś może mieć kłopot z uciułaniem większościowej koalicji nawet w części tych województw, w których wygra wybory do sejmików, bo Kukiz jest w terenie słaby, a naturalnymi kandydatami na sojuszników PO będą PSL i SLD. Sieć interesów i duże zakorzenienie w terenie sprawia, że siła ludowców jest znacznie większa w Polsce powiatowej niż w Warszawie. Podbierając wyborców PSL-owi, PiS nie tylko osłabia potencjalnego koalicjanta PO, ale też toczy bój o wyborców na swoim terenie, ponieważ na niektórych terenach wiejskich poparcie dla PiS grubo przekraczało 50 proc. Dlatego ta walka toczy się na śmierć i życie.