„Polskę czeka w 2020 r. spowolnienie jak marzenie” – dziś tytuł naszego tekstu z prognozami z grudnia 2019 r. brzmi jak ponury żart, ale wtedy był uzasadniony. Lekko hamująca gospodarka miała utrzymać przyzwoite tempo, a ekonomiści spodziewali się w 2020 r. wzrostu PKB średnio o 3,4 proc. „Wstrząsu nie będzie" – pisaliśmy więc, ostrzegając jednak w komentarzu: „Strzeżmy się czarnych łabędzi", jak nazywa się niemożliwe do przewidzenia negatywne wstrząsy.

Czarne ptaszysko niestety nadleciało. Koronawirus z chińskiego Wuhanu unieważnił wszystkie prognozy, pozbawiając życia na całym świecie 1,77 mln osób, w tym przynajmniej 27 tys. Polaków. Nie ma chyba polskiej rodziny, w której ktoś z bliskich lub znajomych by nie chorował, a nawet nie stracił życia. Przez mgłę smutku przebija jednak z końcem roku promień optymizmu. Właśnie w całej Unii rozpoczęły się szczepienia, dając nadzieję na pokonanie zarazy i powrót do normalności.

Zniknęły też dwa inne potencjalne czarne łabędzie, o których pisałem rok temu. W Ameryce przegrał wybory nieobliczalny prezydent Trump, wybryk chwalebnej na ogół historii USA. W Europie zaś zawarte w ostatniej chwili wigilijne porozumienie handlowe Unii ze Zjednoczonym Królestwem ustrzegło nas wszystkich przed brexitgedonem, jaki mógł nastąpić po 1 stycznia 2021 r.

Świat długo jeszcze nie wróci do normalności, ale dochodzące zewsząd sygnały pozwalają z optymizmem patrzeć w przyszłość. Jak wynika z naszego przeglądu prognoz ekonomistów, pandemiczny spadek PKB powinien się przemienić w dynamiczne odbicie, nawet gdyby pandemia całkiem nie wygasła. Bo choć pół miliarda Europejczyków nie da się zaszczepić w trzy miesiące, to wytrwamy, bo nauczyliśmy się żyć i pracować w cieniu zarazy. Świadczą o tym niezłe dane z przemysłu i niezakłócony ruch tysięcy ciężarówek przez lądowe granice wewnątrz Unii. Progności mówią nawet o szykowaniu gruntu pod gospodarczy boom. Oby mieli rację.

Boom należy się zwłaszcza pracownikom sektora usług – od zamkniętych restauracji i hoteli poprzez obiekty sportowe po linie lotnicze, którym covid podciął skrzydła. Z tyłu głowy ćmi się wprawdzie obawa o powrót inflacji i o gigantyczne długi zaciągnięte na obronę gospodarki, ale generalnie nastrój, z jakim wchodzimy w 2021 r., jest bardzo optymistyczny. Wszyscy skupiamy uwagę na tej pełnej połowie szklanki. I modlimy się, by niespodziewanie nie nadleciał jakiś kolejny czarny łabędź.