Każda jest inna

Szermierka długo była podczas igrzysk polską dumą. Do Tokio z szansami na medale polecą głównie szpadzistki. Oprócz nich są raczej smutki.

Publikacja: 12.05.2021 21:00

Drużyna polskich szpadzistek (od lewej): Renata Knapik-Miazga, Aleksandra Jarecka, Magdalena Piekars

Drużyna polskich szpadzistek (od lewej): Renata Knapik-Miazga, Aleksandra Jarecka, Magdalena Piekarska-Twardochel i Ewa Trzebińska

Foto: pzszerm

Polki wygrały trzy z pięciu ostatnich drużynowych Pucharów Świata i zdobyły mistrzostwo Europy, co dało im drugie miejsce w rankingu olimpijskim. Lepsze były tylko Chinki, a to głównie dlatego, że dwie kontuzje zepsuły Polkom występ na mistrzostwach świata.

Udział w turnieju olimpijskim weźmie osiem drużyn, więc już teraz tylko jedno zwycięstwo dzieli nasze szpadzistki od strefy medalowej.

– Wygranie Pucharu Świata, który odbył się po roku przerwy spowodowanej pandemią, zwiększyło nasze apetyty, ale rotacja zwycięzców w szpadzie jest bardzo duża. Mamy fajny skład, czujemy szansę, ale nasz sport nie jest tak wymierny jak pływanie czy lekkoatletyka – mówi „Rz" Ewa Trzebińska.

Nie ma szkoły

Oprócz niej olimpijską drużynę tworzą także Renata Knapik-Miazga, Aleksandra Jarecka i Magdalena Piekarska-Twardochel. W ćwierćfinale igrzysk Polki zmierzą się z Estonkami, czyli mistrzyniami świata z 2017 roku. Nasze zawodniczki podkreślają, że poziom jest wyrównany, więc turniej mogą zakończyć zarówno na pierwszym, jak i na siódmym miejscu.

Siła reprezentacji Polski to różnorodność. – Magda jest wysoka, ma wielki zasięg i z tego powodu wiele rywalek nie ma z nią szans. Ja i Ola walczymy ofensywnie, a Renata jest raczej zawodniczka defensywną. To daje trenerowi duże możliwości strategiczne – wyjaśnia Trzebińska.

– Nie istnieje w Polsce jedna szkoła szermiercza. To nas różni na przykład od Włoszek, które walczą praktycznie tak samo – dodaje w rozmowie z „Rz" Piekarska-Twardochel.

Ona wnosi na planszę spokój, podobnie jak Knapik-Miazga. Ta ostatnia przyznaje, że nigdy nie osacza przeciwniczki i woli poczekać na jej błąd. – Nastawiam się na kontrataki, podchodzę do rywalek analitycznie. Ewa walczy inaczej. Ona lubi przejmować inicjatywę, choć jest też świetną defensorką, a Oli dużą przyjemność sprawia skuteczna walka na natarcia – mówi.

Z prawej do lewej

Nominację na igrzyska mają cztery Polki, ale w drużynie walczą tylko trzy. Nie wiadomo, czy dozwolone będą zmiany między meczami (jest to możliwe w zawodach mistrzowskich i pucharowych), ale dotychczas podczas turnieju olimpijskiego taką roszadę mogła spowodować jedynie kontuzja. To ważne, bo rezerwowa nie dostaje medalu.

Knapik-Miazga to umysł ścisły. Absolwentka krakowskiej politechniki łączy sport z pracą trenera w Tarnowskiej Akademii Fechtunku i prowadzi sklep z elektroniką.

Karierę zaczynała jako florecistka. Walczyła prawą ręką, ale miała problemy z układem krwionośnym (przetoki tętniczo-żylne), przeciążenia treningowe powodowały ból. Wydawało się, że nie ma w sporcie szans, ale była uparta. Wzięła broń do lewej reki.

– Brałam długopis lewą ręką i próbowałam pisać, w tenisa stołowego też grałam lewą. – wspomina w rozmowie z „Rz". Tata długo woził ją na treningi z Tarnowa do Krakowa. To 1,5 godziny w jedną stronę, trzy razy w tygodniu. Tak się zaangażował, że pewnego dnia powiedziała mu: „Tato, jeśli ty będziesz chciał bardziej niż ja, to się nie uda".

Trzebińska przez sześć lat mieszkała w USA, gdzie studiowała księgowość. Trafiła tam dzięki ofercie startów w lidze akademickiej. Najpierw trenował ją Polak, później Francuz.

Kilka razy zastanawiała się nad zakończeniem kariery. Najbliżej była w 2016 roku, kiedy przeszła operację kolana i dostała ofertę pracy na Uniwersytecie Notre Dame. Uznała jednak, że wciąż ma w sporcie kilka niedokończonych spraw.

Jareckiej na planszy pomaga to, że chodziła do szkoły baletowej. – Jako dziecko przez trzy lata uczyłam się dzięki temu koordynacji oraz rozciągania – wyjaśnia w rozmowie z „Rz". Sport wzbogaca nauką. Skończyła prawo, jesienią zdała na aplikację adwokacką.

Półtora roku temu skradziono jej torbę ze sprzętem wartym ponad 5 tys. zł. Pomógł klub, Fundacja Gramy do Końca i trener. Miesiąc później Jarecka wygrała Puchar Świata w Hawanie.

Piekarska-Twardochel kilka lat temu usłyszała, że dopadł ją nowotwór, ziarnica złośliwa. – Miałam chemioterapię co dwa tygodnie, przez pięć miesięcy. Często dostawałam w tym czasie fotki od koleżanek z kadry. Było na nich nawet łóżko z dorysowaną strzałką i napisem: „To miejsce dla Pieksy". Cały czas czułam się członkiem kadry, tym piątym, nieobecnym duszkiem – wspominała.

Dziś mówi, że pandemia była dla niej trudna. Bała się, że koronawirus doprowadzi do wznowienia choroby. – Na szczęścia przeszłam to lekko. Kiedy dotarło do mnie, że jadę na igrzyska, wzruszyłam się, bo ja jestem typem, który się wzrusza. To było dla mnie coś niesamowitego. Radości towarzyszy jednak pokora, przed nami trzy miesiące ciężkiej pracy – mówi Piekarska-Twardochel.

Nawiązać do tradycji

Szermierka przynosiła kiedyś Polsce wiele medali. Indywidualne mistrzostwo olimpijskie zdobywali Egon Franke (1964), Jerzy Pawłowski (1968) oraz Witold Woyda (1972). Na przełomie lat 50. i 60. trzy razy z rzędu na podium stali szabliści, kolejna dekada przyniosła sukcesy florecistów. Pawłowski czy Ryszard Parulski są dziś legendami polskiego sportu.

Ostatni indywidualny medal dla Polski w szermierce to brąz Sylwii Gruchały (igrzyska 2004). Cztery lata później wicemistrzami olimpijskimi zostali szpadziści, a Radosław Zawrotniak miał jeszcze szansę wyjazdu do Tokio, ale w turnieju kwalifikacyjnym był tylko trzeci.

Teraz Polskę na igrzyskach będą reprezentowały jego podopieczne. Zawrotniak jest szkoleniowcem Jareckiej i Knapik-Miazgi. Pracę z tą ostatnią zaczął rok temu po śmierci jej poprzedniego trenera Piotra Hammera.

Na własny rachunek

Szpadzistki to jedyna polska drużyna, która weźmie udział w olimpijskim turnieju szermierczym. Szablistki wygrały w tym roku zawody Pucharu Świata, ale zajęły w rankingu olimpijskim dopiero ósme miejsce. Dziewiąte były florecistki. Tę broń reprezentować będzie w Tokio Martyna Jelińska, która wywalczyła kwalifikację indywidualną podczas turnieju w Madrycie.

Polskie szpadzistki powalczą nie tylko w drużynie, ale także na własny rachunek. Turniej indywidualny z udziałem 34 zawodniczek zaplanowano już pierwszego dnia igrzysk.

W pięciu ostatnich turniejach Pucharu Świata do półfinałów awansowało 17 różnych szpadzistek. Półtora roku temu, w Hawanie, udało się to dwóm Polkom. Oby w Tokio było podobnie.

Polki wygrały trzy z pięciu ostatnich drużynowych Pucharów Świata i zdobyły mistrzostwo Europy, co dało im drugie miejsce w rankingu olimpijskim. Lepsze były tylko Chinki, a to głównie dlatego, że dwie kontuzje zepsuły Polkom występ na mistrzostwach świata.

Udział w turnieju olimpijskim weźmie osiem drużyn, więc już teraz tylko jedno zwycięstwo dzieli nasze szpadzistki od strefy medalowej.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Inne sporty
Rosjanie i Białorusini na igrzyskach w Paryżu. Jak umiera olimpijski ruch oporu
Inne sporty
Rusza Grand Prix na żużlu. Bartosz Zmarzlik w pogoni za piątym złotem
Inne sporty
Polacy zaczynają mistrzostwa świata w cheerleadingu. Nadzieje są duże
Inne sporty
Bratobójcza walka o igrzyska. Polacy zaczęli wyścig do Paryża
kolarstwo
Katarzyna Niewiadoma wygrywa Strzałę Walońską. Polki znaczą coraz więcej