Polki wygrały trzy z pięciu ostatnich drużynowych Pucharów Świata i zdobyły mistrzostwo Europy, co dało im drugie miejsce w rankingu olimpijskim. Lepsze były tylko Chinki, a to głównie dlatego, że dwie kontuzje zepsuły Polkom występ na mistrzostwach świata.
Udział w turnieju olimpijskim weźmie osiem drużyn, więc już teraz tylko jedno zwycięstwo dzieli nasze szpadzistki od strefy medalowej.
– Wygranie Pucharu Świata, który odbył się po roku przerwy spowodowanej pandemią, zwiększyło nasze apetyty, ale rotacja zwycięzców w szpadzie jest bardzo duża. Mamy fajny skład, czujemy szansę, ale nasz sport nie jest tak wymierny jak pływanie czy lekkoatletyka – mówi „Rz" Ewa Trzebińska.
Nie ma szkoły
Oprócz niej olimpijską drużynę tworzą także Renata Knapik-Miazga, Aleksandra Jarecka i Magdalena Piekarska-Twardochel. W ćwierćfinale igrzysk Polki zmierzą się z Estonkami, czyli mistrzyniami świata z 2017 roku. Nasze zawodniczki podkreślają, że poziom jest wyrównany, więc turniej mogą zakończyć zarówno na pierwszym, jak i na siódmym miejscu.
Siła reprezentacji Polski to różnorodność. – Magda jest wysoka, ma wielki zasięg i z tego powodu wiele rywalek nie ma z nią szans. Ja i Ola walczymy ofensywnie, a Renata jest raczej zawodniczka defensywną. To daje trenerowi duże możliwości strategiczne – wyjaśnia Trzebińska.