RZ: Dokładnie 100 lat temu, 28 listopada 1918 roku, kobiety w Polsce uzyskały prawa wyborcze. Nie było to wówczas europejskim standardem. Jakie skutki dla społeczeństwa pociągnęło za sobą włączenie kobiet do życia politycznego?
Magdalena Gawin: Największym długofalowym skutkiem prawnego uznania równości mężczyzn i kobiet był dostęp kobiet do edukacji średniej i wyższej. O ile wejście do międzywojennego parlamentu stało się udziałem kilku czy kilkunastu kobiet, o tyle rewolucja w skali masowej dokonała się właśnie w obszarze kształcenia. W czasie I wojny na Uniwersytecie Warszawskim studiowało zaledwie kilka procent kobiet, w latach 30. już ponad 40 proc. Na wydziale filozoficznym ponad 60 proc. studentów stanowiły kobiety. Nie ma obywatelstwa bez zmiany świadomości, a do tego niezbędna jest edukacja.
Tej edukacji kobiet brakowało przed I wojną światową?
Całe postyczniowe pokoleniowe nawoływało do zmiany polityki edukacyjnej. Bez skutku. W zaborze rosyjskim kobiety nie mogły studiować do I wojny światowej. Władze nie chciały nawet wprowadzić obowiązku szkolnego, przez co w 1914 roku ponad 60 proc. mieszkańców Kongresówki było analfabetami. Rosja po prostu nie chciała wykształconych Polaków. Utrudnienia w dostępie kobiet do wyższej edukacji były splotem trzech czynników: fatalnych, okrojonych programów nauczania na pensjach żeńskich, które nie dawały przygotowania do matury, odcięciu kobiet od uniwersytetów i małej liczby uczelni wyższych w ogóle. W zaborze pruskim nie było uniwersytetu, w rosyjskim był jeden – zrusyfikowany i utrzymywany na marnym poziomie. Zdecydowanie lepiej wypadała na tym tle autonomiczna Galicja. Od końca XIX wieku na Uniwersytet Jagielloński przyjmowano kobiety na wydziały lekarski i filozoficzny. Ale to było kroplą w morzu potrzeb. Cała Polska nie mogła przenieść się do Galicji.
Jak Polacy zareagowali w 1918 roku na wprowadzenie powszechnego prawa głosu?