Ropa gatunku Brent zyskiwała w poniedziałek rano 0,9 proc., a jej cena sięgnęła nawet 81,8 dolarów za baryłkę. Ropa gatunku WTI rosła o 0,7 proc., dochodząc do 72,5 dolara za baryłkę. Na giełdy powróciła przecena. Chiński indeks Shanghai Composite zamknął się w poniedziałek 1,5 proc. na minusie a Hang Seng, japoński Nikkei 225 spadał o 1,9 proc. a główny indeks giełdy w Hongkongu spadał o 1,3 proc. Wiele europejskich indeksów na otwarciu poniedziałkowej sesji balansowało między niewielkimi spadkami a lekkimi zwyżkami.

Czytaj także: Solidne odbicie na Wall Street. Kryzys zażegnany?

Inwestorów niepokoi m.in. sytuacja w Arabii Saudyjskiej. Władze tej monarchii zagroziły, że jeśli państwa Zachodu nałożą na ich kraj sankcje (w związku ze sprawą Jamala Khashoggiego), to spotkają się one z saudyjskim odwetem. Jak na razie nie pojawił się żaden konkretny projekt zachodnich sankcji, ale z masowym bojkotem spotkało się zaplanowane na przyszły tydzień forum inwestycyjne Future Investment Initiative w Rijadzie. (Wycofały się z niego m.in. bank JPMorgan Chase i koncern Ford.) Presja na Arabię Saudyjską rośnie a ewentualny odwet mógłby się dać we znaki rynkom. Choćby z tego powodu, że Arabia Saudyjska jest jednym z największych producentów ropy naftowej na świecie.

- Ceny ropy mogą wzrosnąć do 100 dolarów za baryłkę z powodu obaw dotyczących Arabii Saudyjskiej. Ludzie wcześniej myśleli, że saudyjska ropa zrekompensuje spadek irańskiego eksportu. Jeśli Saudyjczycy zaczną wykorzystywać ropę jako broń, to będzie całkiem nowy rozdział - twierdzi Kazuhiko Fuji, analityk japońskiego, rządowego Instytutu Badań nad Gospodarką, Handlem i Przemysłem.