Za 1 euro płacono w poniedziałek po południu 1,176 dol. Przez ostatni tydzień umocniło się ono wobec waluty USA o 1,2 proc., a od dołka z marca o ponad 10 proc. (marzec był czasem największej paniki na rynkach, a 1 euro kosztowało wówczas zaledwie 1,06 dol.). Kurs jest jednak daleki od szczytów z ostatnich lat – choćby tego ze stycznia 2018 r., gdy kurs przekraczał 1,25 dol. za 1 euro. Część analityków widzi jeszcze pole do osłabienia dolara. Jest ono związane z wyborami prezydenckimi w USA.
Czytaj także: Giełdy niepokoją się o wybory
Analitycy Goldman Sachs twierdzą, że ewentualne zwycięstwo wyborcze kandydata demokratów Joe Bidena doprowadziłoby do osłabienia dolara. „Po pierwsze, były wiceprezydent przyjąłby bardziej wielostronne podejście do kwestii polityki zagranicznej i byłoby mniej prawdopodobne zaskakiwanie przez niego rynków podwyżkami ceł. To pozwoliłoby niektórym walutom, takim jak chiński juan, uczestniczyć w szerszym osłabieniu dolara. Po drugie, propozycja Bidena, by podwyższyć CIT, uczyniłaby akcje amerykańskie mniej atrakcyjnymi wobec rynków międzynarodowych, co prowadziłoby do wyprzedaży dolara, jeśli akcje gorzej by sobie radziły. Po trzecie, duży fiskalny pakiet stymulacyjny osłabiłby dolara, w związku ze zobowiązaniem Fedu do utrzymania niskich stóp" – piszą ekonomiści Goldmana.
Analitycy wskazują też, że wykrycie koronawirusa u Trumpa jak na razie wywołało ograniczoną reakcję dolara. – Na razie rynek założył, że ostatnie wydarzenia mogą jeszcze bardziej osłabić szanse Trumpa na reelekcję, co postrzega się jako potencjalnie negatywne dla dolara – stąd ograniczona pozytywna reakcja USD na tę informację – twierdzi Ole Hansen, szef działu strategii rynków towarowych Saxo Banku.