Artur Ilgner: Demoralizacja

To antonim moralności. W powszechnym odczuciu rozumiemy ją jako odejście od ogólnie przyjętych zasad etycznych, religijnych czy społecznych.

Aktualizacja: 21.08.2020 14:47 Publikacja: 21.08.2020 14:29

Artur Ilgner: Demoralizacja

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Jeżeli mówimy o moralności i demoralizacji, to najczęściej w kontekście osobowych, międzyludzkich relacji. Rzadko mówimy o moralności w polityce, bo to pusty frazes, zbędny jak telefon na korbkę. W konsekwencji nasza refleksja polityczna rogowacieje, staje się pasywna. Nie trwoży nas jakże groźna, od lat w świecie polityki stosowana zasada: "dziel i rządź". Dowodzić tego nie ma potrzeby. Przypomnę jedynie, że wykorzystując jej skuteczność, nasi wrogowie zawsze starali się anihilować poczucie wspólnoty Polaków. Tak było w okresie rozbiorów, tak po ataku Hitlera na Polskę i próbie dzielenia Polaków na "SlonzakenVolk "(narodowość ślązacka), "Goralenvolk"(naród góralski), Kaszubów czy Mazurów. Stalinizm i jego ideologiczni apologeci też nie poradzili sobie z Polakami, i nie wyrwali z nas korzenia jedności. Z niej wyrosła "Solidarność"- patrząc z perspektywy minionego czasu - ostatni plon naszej wielowiekowej niezłomności.

Dziel i rządź

Każdy myślący Polak, któremu nieobce są losy Ojczyzny, czuje trwogę, gdy atakuje go polityczna gra, dialektyczna propaganda, gdy kupczy się wartością nadrzędną - prawdą. Zmanipulowana w przekazie rządowych mediów, wykrzywia obraz Polski i świata, indoktrynuje umysły. Cynicznym wykorzystaniem katastrofy smoleńskiej w której gęsta mgła, implodujące bomby i puszka po coca-coli miały dowodzić zamachu. Najbzdurniejsze idiotyzmy podawane przez pseudoekspertów i wielokrotnie powielane we wszystkich prorządowych mediach wydestylowały "paliwo polityczne" dla przyszłych rządów PiS-u.

Łamanie Konstytucji, nobilitacja dawnych  ministrantów reżimu komunistycznego, to kolejne puzzle demoralizującej społeczeństwo układanki. Mówi się o prawie, a żaden prokurator nie ma śmiałości przesłuchać Jarosława Kaczyńskiego w jego własnej sprawie. Mówi się o sprawiedliwości społecznej, a nositeczka prezesa NBP zarabia dziennie (!) nieco mniej od nauczyciela miesięcznie! "500plus", jako pseudosocjalny program rządowy, to też nic innego jak "kupowanie" głosów wyborców. Coś za nic. Za darmo. Czy może być bardziej demoralizujący społeczeństwo przykład niszczenia etosu pracy? Ile pokoleń będzie się z tego podnosić? By szacunek dla ludzkiego wysiłku, dla uczciwie zarobionych pieniędzy odzyskał należne mu miejsce.

Jednocześnie ten sam rozdający publiczne środki rząd, nie znajduje funduszy na poprawę służby zdrowia, twierdzi, że nie ma pieniędzy dla niepełnosprawnych, odmawia podwyżek strajkującym nauczycielom. Natomiast gdy policjanci rozpoczynają strajk, rząd wiedząc, że bez nich nie utrzyma porządku publicznego, w tydzień załatwia sprawę. Gdzie podziała się etyka "stróżów prawa"? W jakich chaszczach zakamuflowała swoje wartości? Nagle, bodajże 30 000 policjantów, kładzie zwolnienia lekarskie na stole. Każdy wie, że są to "lewe" zwolnienia. Lecz i w tej sprawie zapada zmowa milczenia. Bo to dla większości społeczeństwa sprawy błahe. Tak samo jak szwindle zakupowe sprzętu medycznego w okresie pandemii i manipulacje statystykami zachorowań, w zależności od politycznych potrzeb. Bo trzeba na prezydenckim stolcu osadzić dyspozycyjnego prezydenta.

Ohyda. By nie powiedzieć dosadniej - zbrodnia. Przeciwko zdrowiu społeczeństwa. Szczególnie osób starszych, w tym (o ironio!) "twardego elektoratu PiS-u", który uspokojony propagandowymi zapewnieniami, że pandemia w Polsce praktycznie przestała istnieć, pomaszerował do lokali wyborczych. W chwili, gdy to piszę, w sytuacji najwyższego wzrostu zachorowań, cyniczny minister zdrowia i jego zastępca podają się do dymisji. Odchodzą bez stresu. Zadowoleni z siebie. Takich i podobnych działań można wyliczać bez końca. Słyszę: "PO kradło, PiS też kradnie ale przynajmniej dzieli się z nami". Nasi przodkowie w grobach się przewracają - sięgamy dna.

Witaj "komuno"!

To, czego nie udało się osiągnąć zaborcom i zamordystom PRL-u, znakomicie udaje się dzisiaj partii rządzącej. Polacy wreszcie zostali skłóceni i podzieleni. Na "prawdziwych Polaków", czyli popierających PiS.  I tych, którym przypisuje się lewactwo. "Kto nie jest z nami, ten jest przeciwko nam". Znany komunistyczny frazes na powrót jest wyraźnie słyszalny. Nie trzeba specjalnie nadstawiać ucha: dziadek w Wehrmachcie, dziadek w  Armii Czerwonej. Nie mówi się o nich "świętej pamięci". Bezkarnie można postponować każdego w zależności od  potrzeb i okoliczności.

Demokracja o którą walczyliśmy przepoczwarza się na naszych oczach w patokrację - zarządzanie państwem przez wybraną grupę ludzi wzajemnie ze sobą powiązanych siatką ideologicznych, politycznych czy gospodarczych interesów. Monsignore Rydzyk jest tego najlepszym przykładem: za ideologiczne poparcie władzy otrzymuje z naszych podatków (!) subwencje, przejmuje uczelnie. Może robić, co mu się podoba, i basta! Na antypodach sędzia Igor Tuleja. Szykanowany za swoją niezależną postawę wobec władzy. I to jest kolejny przykład niszczenia moralności społeczeństwa, co w konsekwencji przenosi się na brak szacunku dla państwa. Państwa niemoralnego i nieetycznego, które tuszuje gospodarcze i finansowe afery, nie karze w sprawach tak oczywistych, jak pobicie protestujących kobiet przez kiboli i narodowców, daje ciche przyzwolenie postawom ksenofobicznym, rasistowskim, nacjonalistycznym.

Po nas choćby potop!

Czytelna jest doktryna rządzących. Utrzymanie władzy. Moralne i polityczne koszty są bez znaczenia. Jeśli główny dyspozytor z Nowogrodzkiej  dojdzie do wniosku, że Bruksela stanowi zaporę nie do przejścia dla pseudodemokracji w naszym kraju, opuścimy Unię. Wiele na to wskazuje. Podejrzewam, że taki wariant jest w trakcie wstępnej realizacji. Począwszy od podręczników szkolnych i nauczania najnowszej "historii", napisanej pod aktualne, polityczne zamówienie, skończywszy na codziennej indoktrynacji Polaków o wrednych politykach z Brukseli, urzędasów głupich i cynicznych, którzy nic innego nie robią tylko mącą, judzą i wspierają polskich lewaków.

Kalkulacja jest prosta: miliardy euro "wysępiliśmy" z Unii, zapewne więcej już się nie da, bo Unii najwyraźniej znudziła się zabawa z polskim rządem w ciuciubabkę. Do lamusa poszła pamięć naszej niedawnej chwały: imponujący Europie i światu Naród, który jako pierwsze przeciwstawił się dyktaturze sowieckiej. Dzisiaj postrzegani jesteśmy jako państwo z własnego wyboru  autorytarne, skarlałe w demokracji.

Nie sądzę aby Unia w przyszłości chciała kokietować Polaków. Zapomnijmy o tym. Politycy  PiS-u zapewne mają przygotowaną na to krótką odpowiedź: niech "spadają". Gdy zajdzie taka konieczność możemy na powrót pospołu z Viktorem Orbanem i Aleksanderm Łukaszenką przytulić się do Władimira Putina. A co tam...

Polityka to dynamiczne zmiany, i każdy o tym wie. Ostentacyjne opuszczenie sali i aroganckie, by nie powiedzieć "chamskie" zachowanie europosła PiS-u Ryszarda Legutki, do którego wielokrotnie bezpośrednio zwracał się prowadzący obrady, a który nawet nie raczył był przystanąć, okazując w ten sposób pogardę, jak to zwykła czynić jego partia. W stosunku do każdej osoby, każdej społeczności, która ją krytykuje, tłumacząc otępiałemu i zdemoralizowanemu społeczeństwu, że krytyka naszych władz jest wykładnią niechęci lewactwa zarówno rodzimego, jak i zachodniego.

Za naszą niezależność, walkę o katolickie wartości, kultywowanie własnych tradycji - de facto - władza za wszelką cenę! Tak oto  PiS-owska lokomotywa ciągnie Polskę w przepaść.

Jeżeli mówimy o moralności i demoralizacji, to najczęściej w kontekście osobowych, międzyludzkich relacji. Rzadko mówimy o moralności w polityce, bo to pusty frazes, zbędny jak telefon na korbkę. W konsekwencji nasza refleksja polityczna rogowacieje, staje się pasywna. Nie trwoży nas jakże groźna, od lat w świecie polityki stosowana zasada: "dziel i rządź". Dowodzić tego nie ma potrzeby. Przypomnę jedynie, że wykorzystując jej skuteczność, nasi wrogowie zawsze starali się anihilować poczucie wspólnoty Polaków. Tak było w okresie rozbiorów, tak po ataku Hitlera na Polskę i próbie dzielenia Polaków na "SlonzakenVolk "(narodowość ślązacka), "Goralenvolk"(naród góralski), Kaszubów czy Mazurów. Stalinizm i jego ideologiczni apologeci też nie poradzili sobie z Polakami, i nie wyrwali z nas korzenia jedności. Z niej wyrosła "Solidarność"- patrząc z perspektywy minionego czasu - ostatni plon naszej wielowiekowej niezłomności.

Pozostało 87% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Co Ostatnie Pokolenie ma wspólnego z obywatelskim nieposłuszeństwem