W piątek wieczorem S&P, jedna z trzech kluczowych agencji ratingowych na świecie, podniosła ocenę wiarygodności kredytowej Polski z BBB+ do A-. Dotyczy ona długoterminowych zobowiązań kraju w walutach obcych. To siódmy stopień na 24 możliwe.
W kwietniu S&P zmieniła perspektywę ratingu Polski, wtedy wynoszącego BBB+, ze stabilnej na pozytywną. Zasygnalizowała tym samym duże prawdopodobieństwo podwyżki ratingu w ciągu dwóch lat. Większość ekonomistów zakładała jednak, że z taką decyzją agencja jeszcze się wstrzyma, aby ocenić, jak na stan finansów publicznych wpłynie oczekiwane spowolnienie wzrostu gospodarczego.
Czytaj także: MFW wierzy w Polskę. Możemy być liderem wzrostu w UE
S&P w styczniu 2016 r., kilka miesięcy po wygranych przez PiS wyborach parlamentarnych, obniżyła rating Polski z A- do BBB+. Tamtą decyzję agencja tłumaczyła obawami, że rząd naruszy równowagę instytucjonalną i w ten sposób wpłynie negatywnie na skłonność firm do inwestowania nad Wisłą. Odnosiła się w szczególności do zmian w sądownictwie, ale wskazywała też, że nie można wykluczyć zamachu na niezależność banku centralnego.
Analitycy S&P nie wycofali się z tamtych ocen. „Niedawne decyzje osłabiające niezależność i władzę Trybunału Konstytucyjnego i innych organów sądowniczych mogą podkopać długoterminowe perspektywy wzrostu polskiej gospodarki, wskutek negatywnego wpływu na ocenę praworządności w oczach potencjalnych inwestorów" – zauważyli w piątkowym komunikacie. Jak dodali, szeroko rozumiana niepewność dotycząca porządku instytucjonalnego może częściowo tłumaczyć niemrawy wzrost inwestycji w Polsce. Zauważyli też, że spór polskiego rządu z Komisją Europejską dotyczący praworządności może mieć negatywne konsekwencje gospodarcze, jeśli poskutkuje odebraniem Polsce części unijnych funduszy. Analitycy S&P oceniają jednak, że właśnie ze względu na ogromne korzyści związane z członkostwem Polski w UE rząd Morawieckiego będzie dążył do utrzymania poprawnych stosunków z Brukselą.