Inwestowanie w spółki z udziałem Skarbu Państwa wiąże się z różnymi dodatkowymi czynnikami ryzyka mogącymi wpłynąć na wycenę akcji. Jednym z takich głównych czynników są zmiany kadrowe – zależne nie tylko od kalendarza wyborczego, ale także tarć we frakcjach partii będących u władzy. Za rządów PiS, podobnie jak wcześniej koalicji PO–PSL, kadrowa miotła często szła w ruch.
S&P uspokaja
Ostatnie zmiany miały miejsce w PZU. 22 marca rada nadzorcza odwołała prezesa Michała Krupińskiego, a stery spółki przejął delegowany z rady nadzorczej Marcin Chludziński. Nazajutrz po roszadzie kurs akcji ubezpieczyciela poszedł w dół o 4,4 proc., a w sumie w ciągu siedmiu sesji o 8,4 proc. (wszystkie zmiany w niniejszym tekście liczone są według kursów zamknięcia). Od kwietnia kurs odbija i aktualnie papiery kosztują o 1 proc. poniżej poziomu sprzed personalnych zmian. Kilka dni po odwołaniu Krupińskiego agencja S&P wydała nawet specjalny raport, w którym podtrzymała rating kredytowy PZU na poziomie A minus z perspektywą negatywną.
Sam Krupiński zastąpił powołanego za rządów PO–PSL Andrzeja Klesyka, który złożył rezygnację 8 grudnia 2015 r. – następnego dnia kurs spadł o 4,5 proc., a w sumie w ciągu czterech sesji o 7,5 proc. Notowania wróciły do punktu wyjścia w ciągu kolejnych czterech sesji.
W górę i w dół
W tym roku druga fala „dobrej zmiany" dotarła do kilku innych spółek, pozostawiając akcjonariuszy w niepewności. Charakterystyczne dla tego etapu jest bowiem to, że – tak jak w PZU – zwolnionych prezesów tymczasowo zastępują osoby delegowane z rad nadzorczych.
Na początku marca pracę stracił Tomasz Gawlik, który w fotelu prezesa JSW zasiadał od grudnia 2015 r. Nazajutrz po odwołaniu kurs zareagował spadkiem o 3,2 proc., ale już kolejnego dnia strata została odrobiona z nawiązką.