Noblistka na celowniku wąsatego dyktatora

Dyplomaci państw UE od środy bronią Swiatłany Aleksijewicz przed ewentualnym aresztowaniem. Z głównych przeciwników reżimu ona jedyna pozostaje na wolności.

Aktualizacja: 14.09.2020 05:58 Publikacja: 13.09.2020 18:21

Swiatłana Aleksijewicz 26 sierpnia odmówiła składania zeznań

Swiatłana Aleksijewicz 26 sierpnia odmówiła składania zeznań

Foto: Sergei GAPON/AFP

Gdy pisarka Swiatłana Aleksijewicz w 2015 r. została laureatką nagrody Nobla, cała Białoruś przeżywała prawdziwą euforię. Otoczona przez kilkudziesięciu dziennikarzy w ciasnym pomieszczeniu mińskiej redakcji niezależnej gazety „Nasza Niwa” apelowała do ludzi całego świata, by nie godzili się na totalitaryzm. – Nie lubię świata Berii, Stalina, Putina, Szojgu – mówiła. Mówiła też o rosyjskiej agresji na Ukrainie, bo wtedy Donbas był w centrum uwagi światowych mediów. A jeszcze wcześniej Majdan i oderwany przez Rosję Krym. Ukrainę nazywała „drugą ojczyzną”, urodziła się bowiem w Stanisławowie.

Wtedy się wydawało, że na Białorusi rewolucja jest niemożliwa, że to kraj, w którym wszystko kontroluje prezydent Aleksander Łukaszenko. Długo się wahał, nim w końcu złożył życzenia noblistce. Opublikowano je na prezydenckim portalu.

Pięć lat temu w środowisku przeciwników reżimu można było usłyszeć, że ma ono nadzieję, iż to właśnie Aleksijewicz, która nigdy nie sympatyzowała z reżimem Łukaszenki, uporządkuje, zmobilizuje, zjednoczy i nawet poprowadzi białoruskie środowiska prodemokratyczne. Nie zjednoczyła i nie poprowadziła, nigdy nie przekroczyła granicy między twórczością literacką a polityką. Dla Białorusinów pozostała wybitną pisarką, autorytetem moralnym, który zabiera głos w istotnych dla kraju sprawach, często nie po myśli rządzących. Nie milczała i płaciła za to wysoką cenę.

– Moja sytuacja dobrze obrazuje klimat w naszym państwie. Władze na wszelkie sposoby udają, że ja nie istnieję. Sprawiają wrażenie, że mnie nie ma. Nie mogę nigdzie występować i nie wspominają o mnie w żadnych oficjalnych mediach. Państwowe wydawnictwa nie wydają moich książek. Drukują je tylko opozycyjne wydawnictwa poza granicami kraju i za pieniądze pochodzące z grantów. Państwo białoruskie trzyma się ode mnie z daleka – relacjonowała w rozmowie z „Rzeczpospolitą” w styczniu 2017 r. Aleksijewicz. Wtedy przekonywała, że Zachód, a w szczególności Polska nie powinni wierzyć reżimowi Łukaszenki. Wygląda na to, że miała rację.

W centrum uwagi światowych mediów Aleksijewicz znów znalazła się 26 sierpnia, gdy stawiła się na przesłuchanie do Komitetu Śledczego w sprawie „próby przewrotu państwowego”. W środę zaś do jej drzwi załomotali funkcjonariusze służb bezpieczeństwa. Nie otworzyła, zadzwoniła do dziennikarzy, którzy błyskawicznie wypełnili podwórko pod jej blokiem. Ale to nie obecność prześladowanych od lat mediów wystraszyła służby. Do mieszkania pisarki udali się zachodni dyplomaci (m.in. ambasadorowie Polski, Litwy, Niemiec, Szwecji, Czech i Słowacji). Dyplomaci kilkunastu państw UE odwiedzili pisarkę również w czwartek. Z informacji „Rzeczpospolitej” wynika, że zawitali na herbatę do pisarki również w piątek i sobotę. Byli tam także w niedzielę, gdy na ulicach Mińska i wielu innych białoruskich miast trwały wielotysięczne antyrządowe demonstracje.

Ta solidarność sprawiła, że w momencie zamknięcia tego wydania w niedzielę Swiatłana Aleksijewicz nadal pozostawała na wolności. Jako jedyna ze wszystkich członków prezydium opozycyjnej Rady Koordynacyjnej. Resztę wsadzono za kraty (Siarhej Dyleuski, Lilia Własowa, Maksim Znak, Maria Kalesnikowa) albo zmuszono do wyjazdu z kraju (Paweł Łatuszka, Wolha Kawalkowa). Ze wszystkich czołowych przeciwników reżimu w kraju jedynie noblistka pozostaje na wolności.

Nie jest przywódcą ulicy, nie angażuje się w działalność polityczną, nie kieruje protestami, ale nie przestaje mówić.

– Na początku skradziono nam kraj, teraz porywają najlepszych z nas. Ale w miejsce wyrwanych z naszych szeregów przyjdą setki innych. To nie Rada Koordynacyjna powstała, to kraj powstał. Nie szykowaliśmy przewrotu. Chcieliśmy nie dopuścić do rozłamu w naszym państwie. Chcieliśmy, by rozpoczął się dialog społeczeństwa. Łukaszenko mówi, że nie będzie rozmawiał z ulicą, ale ulica to setki tysięcy ludzi, którzy wychodzą w każdą niedzielę, każdy dzień. To nie ulica, to naród – napisała ostatnio w opublikowanym oświadczeniu na stronie białoruskiego PEN-Centrum, na czele którego stanęła w ubiegłym roku.

Gdy pisarka Swiatłana Aleksijewicz w 2015 r. została laureatką nagrody Nobla, cała Białoruś przeżywała prawdziwą euforię. Otoczona przez kilkudziesięciu dziennikarzy w ciasnym pomieszczeniu mińskiej redakcji niezależnej gazety „Nasza Niwa” apelowała do ludzi całego świata, by nie godzili się na totalitaryzm. – Nie lubię świata Berii, Stalina, Putina, Szojgu – mówiła. Mówiła też o rosyjskiej agresji na Ukrainie, bo wtedy Donbas był w centrum uwagi światowych mediów. A jeszcze wcześniej Majdan i oderwany przez Rosję Krym. Ukrainę nazywała „drugą ojczyzną”, urodziła się bowiem w Stanisławowie.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 786
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 785
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 784
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782