Kiedy odejdzie Angela Merkel?

Jeżeli wierzyć niemieckim mediom los pani kanclerz jest już przesądzony. Jej odchodzenie ze sceny politycznej może rozpocząć się już w grudniu.

Aktualizacja: 29.10.2018 14:00 Publikacja: 29.10.2018 13:49

Kiedy odejdzie Angela Merkel?

Foto: AFP

Nie ma mowy o tym, aby Angela Merkel miała zrezygnować ze stanowiska szefowej rządu. Na razie. Jednak po katastrofalnym spadku poparcia dla CDU w niedzielnych wyborach w Hesji, w partii rozgorzały dyskusje, czy nie przyszedł czas, aby szefowa partii skoncentrowała się wyłącznie na kierowaniu rządem, przekazując partyjne stery w inne ręce. Tym bardziej, że CDU słabnie w całym kraju. W sondażu sprzed dwóch tygodni, przeprowadzonym na zlecenie „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, CDU, wspólnie z bawarską CSU, mogłaby liczyć zaledwie na 26 proc. głosów. A wszystko to, po ubiegłorocznym, najgorszym w historii wyniku obu siostrzanych partii, które zdobyły w wyborach parlamentarnych 32,9 proc. głosów.

Od tego czasu jest coraz gorzej, co było widać dwa tygodnie temu w Bawarii, a w minioną niedzielę w Hesji, gdzie CDU straciła ponad 10 proc. głosów.

To wszystko zmienia. Merkel oświadczyła w poniedziałek, że na grudniowym zjeździe CDU nie zamierza kandydować na stanowisko przewodniczącej. Oznacza to, że po osiemnastu latach doszła do ściany i nie jest w stanie dłużej kontrolować swego ugrupowania.

Tak już jest teraz. Kilka tygodni temu frakcja parlamentarna CDU/CSU wybrała nieoczekiwanie na swego szefa Ralfa Brinkhausa, rezygnując z zaufanego od lat współpracownika Merkel, jakim był Volker Kauder. Dla przewodniczącej Merkel był to nieomylny sygnał, że jej czas dobiegł definitywnie końca. W dodatku Annegret Kramp-Karrenbauer, sekretarz generalna partii i protegowana pani kanclerz, kilka dni temu wspomniała publicznie o możliwości nowych wyborów do Bundestagu. Mało prawdopodobne, aby uczyniła to bez wiedzy Angeli Merkel.

Źródłem niepokojów w CDU jest nie tylko niezadowolenie z polityki imigracyjnej Merkel, co doprowadziło do ostrego konfliktu z bawarską CSU, stawiając kilka tygodni temu pod znakiem zapytania stabilność rządu w Berlinie. Wielu konserwatywnych polityków nie może się pogodzić z tym, że w nazwie CDU (Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna), wyblakła literka "C" czyli chrześcijańska. To dzieło Merkel, która przesunęła swą partię mocno w kierunku centrum sceny politycznej. Wygrywała wybory, ale z coraz słabszym wynikiem.

W dodatku Merkel stoi obecnie na czele rządu, w którym wszystkie tworzące go partie mają poważne problemy. Także SPD, która traci poparcie w tempie jeszcze większym niż CDU. Jest to cena współpracy na szczeblu rządowym z partia Merkel, która przejęła i inkorporowała wiele postulatów socjalnych socjaldemokratów. Niemieckie media spekulują obecnie, że SPD opuści w najbliższej przyszłości koalicję. Wtedy czekają przedterminowe wybory do Bundestagu, w których lokomotywą wyborczą CDU nie będzie już Angela Merkel. Nikt nie ma pojęcia kto mógłby ją zastąpić.

Nie ma mowy o tym, aby Angela Merkel miała zrezygnować ze stanowiska szefowej rządu. Na razie. Jednak po katastrofalnym spadku poparcia dla CDU w niedzielnych wyborach w Hesji, w partii rozgorzały dyskusje, czy nie przyszedł czas, aby szefowa partii skoncentrowała się wyłącznie na kierowaniu rządem, przekazując partyjne stery w inne ręce. Tym bardziej, że CDU słabnie w całym kraju. W sondażu sprzed dwóch tygodni, przeprowadzonym na zlecenie „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, CDU, wspólnie z bawarską CSU, mogłaby liczyć zaledwie na 26 proc. głosów. A wszystko to, po ubiegłorocznym, najgorszym w historii wyniku obu siostrzanych partii, które zdobyły w wyborach parlamentarnych 32,9 proc. głosów.

Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem