W 2020 r. weszliśmy w dobrym nastroju. Potem przyszła pandemia

Nie zanotowaliśmy fali rezygnacji z polis ubezpieczeniowych i zrywania umów. Ludzie szukają tańszych produktów, ale nie rezygnują z ochrony – mówi Jan Grzegorz Prądzyński, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń.

Publikacja: 10.06.2020 10:25

W 2020 r. weszliśmy w dobrym nastroju. Potem przyszła pandemia

Foto: materiały prasowe

 

W jakiej kondycji branża ubezpieczeniowa zakończyła 2019 r.?

JAN GRZEGORZ PRĄDZYŃSKI: Są dwa parametry, które pokazują stan branży. Pierwszy to przypis składki. W uproszczeniu to po prostu przychody zakładów ubezpieczeń. Drugi to oczywiście zysk czy też wynik techniczny. Zeszły rok branża zakończyła dobrze. Nie miała jakichś rekordowych wyników, ale rynek był stabilny. W ubezpieczeniach majątkowych i życiowych były spadki, ale to wszystko było pod kontrolą, wynikało także ze zmian produktowych. Z ufnością patrzyliśmy więc w niepewną przyszłość. Wydawało się, że dalej też będzie stabilny wzrost.

Czy w zeszłym roku były jakieś szczególne wydarzenia dla branży?

Raczej nic wielkiego się nie działo. Były problemy z firmą Gefion, która w 2018 i 2019 r. sprzedawała swoje produkty po cenach dumpingowych, w sposób zagrażający stabilności rynku ubezpieczeń komunikacyjnych. Firma okazała się niewiarygodna. Działała na kilku rynkach, poza swoim macierzystym rynkiem duńskim. W zeszłym roku Gefion zaczął mieć poważne problemy, w marcu tego roku dostał zakaz zawierania nowych umów.

A sprzedaż AXA?

Nie komentujemy kwestii dotyczących poszczególnych członków PIU, ale to oczywiście znacząca decyzja dla konsolidacji rynku. Generalnie 2019 r. był spokojny. W 2020 r. weszliśmy w dobrym nastroju.

Ale przyszła pandemia koronawirusa. Jak to się odbiło na branży ubezpieczeniowej?

Po wynikach finansowych nie widać dużych zmian, bo mamy na razie wyniki na koniec marca. Wpływ pandemii na wyniki zakładów ubezpieczeń będziemy widzieli tak naprawdę po czerwcu. Oczywiście branża ubezpieczeniowa jest mniej narażona na konsekwencje lockdownu z kilku powodów. Po pierwsze w Polsce jest bardzo dobrze dokapitalizowana. Po drugie właśnie w czasach poważnego kryzysu ludzie myślą o tym, żeby jednak się ubezpieczać. Starają się oszczędzać, ale niekoniecznie na ochronie.

Nie było fali rezygnacji?

Nie, nie zanotowaliśmy jej. Ludzie szukają tańszych produktów, ale nie rezygnują. Nie można branży ubezpieczeniowej porównywać do branży lotniczej, turystycznej czy eventowej, gdzie nastąpiła stopklatka i 14 marca świat się zatrzymał. U nas nie, bo nasza misja jest inna. Chodzi o pomaganie ludziom właśnie wtedy, kiedy są takie problemy. Całej branży, właściwie 100 proc. rynku, udało się przejść na zdalne funkcjonowanie. Odbyło się to w sposób wzorcowy. Poczynając od podstawowego dla nas tematu, czyli likwidacji szkód. Ruszyła bezproblemowa zdalna likwidacja. Udało się też uruchomić sprzedaż zdalną. W ciągu tygodnia branża przeszła na 100 proc. digital. Nasi klienci od początku mieli zapewnioną ochronę i odszkodowania. Czuli, że firmy ubezpieczeniowe są z nimi. To było nadzwyczaj ważne.

Następnie jako branża zaczęliśmy się zastanawiać, jak możemy pomóc klientom. Każda firma wprowadziła swoje działania. Postanowiliśmy jednak zaproponować jako izba wspólne działania ubezpieczycieli dla klientów.

Przygotowaliście rekomendacje dla zakładów ubezpieczeń.

Tak. Jeżeli chodzi o rynek ubezpieczeń komunikacyjnych, zaproponowaliśmy, żeby albo znacząco obniżyć, albo w ogóle nie pobierać opłat za sprzedaż ratalną polis. To spotkało się ze sporym zainteresowaniem klientów, ale też nie przełożyło się na znaczący wzrost sprzedaży ratalnej. Zapewne dlatego, że średnia cena polisy OC to 600 zł, może trochę więcej. Ta kwota rozłożona na 12 miesięcy, daje 50–60 zł. Niedużo. O rozłożenie składki na 12 rat poprosili więc ci, którzy mają składki znacznie wyższe, a nie są ludźmi na tyle zamożnymi, by w tych trudnych czasach wydać jednorazowo tak dużą kwotę. Rekomendowaliśmy też zawieszenie ubezpieczenia kredytu w przypadku produktów bankowych. Wszystkie zakłady ubezpieczeń się pod tym podpisały. Następnie w porozumieniu z bankami zaczęły stosować to zawieszenie, choć ustawodawca przyjął inne rozwiązanie. Powiedział, że kredyt może być zawieszony, a ubezpieczenie powinno być płacone. Jednak jeśli bank i ubezpieczyciel porozumieli się, stosowano zawieszenie zarówno spłaty kapitału kredytu, jak i składki jego ubezpieczenia.

W ubezpieczeniach czysto inwestycyjnych rekomendowaliśmy, żeby w przypadku kolejnej składki regularnej klient miał możliwość jej zawieszenia na minimum trzy miesiące. Powyżej tego okresu każdy zakład będzie ustalał swoją politykę w tym zakresie.

To były te najważniejsze zalecenia?

Były też inne, bardziej miękkie. Na przykład absolutny priorytet dla pracowników służby zdrowia przy likwidacji szkód. To zostało bardzo dobrze odebrane. Wiele osób, wielu pracowników medycznych z tego skorzystało, bo jeździli wtedy bardzo intensywnie. Mieli samochód zastępczy i przyspieszoną likwidację szkód. Pomyśleliśmy też o naszych partnerach. Czyli o warsztatach samochodowych, naszych agentach, firmach likwidujących szkody czy lekarzach orzecznikach. Staraliśmy się maksymalnie przyspieszyć wypłaty dla nich, żeby nie było zatorów płatniczych.

Co dalej? Jak pandemia odbije się na wynikach branży? Jak będzie wyglądał rynek?

To trudne pytania. Jest oczywiste, że w przypadku na przykład ubezpieczeń turystycznych spadki siłą rzeczy będą. Z drugiej strony obserwujemy zwiększone zainteresowanie klientów ubezpieczeniami zdrowotnymi. W Polsce wykształcił się w tym obszarze model firm abonamentowych, a ubezpieczenia zdrowotne były trochę z tyłu. W momencie wybuchu pandemii okazało się, że model ubezpieczeniowy, który opiera się na dostawcach usług zdrowotnych z bardzo szerokim dostępem do tych usług, sprawdza się lepiej niż abonament w jednej firmie, która opiera się na grupie swoich współpracowników, w tym przypadku lekarzy i medyków.

W pierwszym okresie pandemii i lockdownu była trochę mniejsza liczba szkód komunikacyjnych, choć zwiększyła się ich średnia wartość. Eksplodowała jednak liczba szkód domowych. Wiele osób zdało sobie pewnie sprawę, że ubezpieczenie NNW i OC w życiu prywatnym ma wymiar pomocy, o której wcześniej pewnie nie myśleli.

Wzrosło zainteresowanie produktami czysto ochronnymi. Zdaliśmy sobie sprawę, jak ważną rzeczą są ubezpieczenia na życie. Zobaczymy, czy ta tendencja się utrzyma, bo natura ludzka ma to do siebie, że szybko zapominamy to, co groźne i złe. Jak to wszystko przełoży się na dalsze sprzedaże w ciągu roku, trudno powiedzieć, to trochę wróżenie z fusów. Wiele zależy od tego, czy pandemia wygaśnie, czy też będzie jej nawrót. Na pewno znaczenie będzie miało to, co dzieje się w gospodarce. Jeśli kryzys będzie głęboki, nastąpi zapewne spadek liczby ubezpieczeń korporacyjnych. To samo z ubezpieczeniami komunikacyjnymi u dilerów samochodowych. Sprzedaż w salonach mocno wyhamowała, co oczywiście przełożyło się na spadek liczby kupowanych tam polis. To oczywiście bardzo nas martwi. W dalszym ciągu, mimo zwiększonego ryzyka, udzielamy gwarancji firmom turystycznym, które nie mogą bez tego działać. Ale oczywiście najbardziej pomoże im otwarcie nieba i początek wakacji. Pracujemy też nad programem ubezpieczeń należności, które są bardzo ważne dla gospodarki i dla przedsiębiorców.

CV

Jan Grzegorz Prądzyński, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń. Do 2007 r. był prezesem zarządu Polskiego Biura Podróży Orbis Travel. Zasiadał także w radach nadzorczych spółek Canal Plus Cyfrowy oraz PBP SA. Był członkiem rady nadzorczej spółki Robyg SA. Pełnił również kierownicze funkcje w organizacjach branżowych i stowarzyszeniowych. Był między innymi wiceprezesem Polskiej Izby Turystyki.

W jakiej kondycji branża ubezpieczeniowa zakończyła 2019 r.?

JAN GRZEGORZ PRĄDZYŃSKI: Są dwa parametry, które pokazują stan branży. Pierwszy to przypis składki. W uproszczeniu to po prostu przychody zakładów ubezpieczeń. Drugi to oczywiście zysk czy też wynik techniczny. Zeszły rok branża zakończyła dobrze. Nie miała jakichś rekordowych wyników, ale rynek był stabilny. W ubezpieczeniach majątkowych i życiowych były spadki, ale to wszystko było pod kontrolą, wynikało także ze zmian produktowych. Z ufnością patrzyliśmy więc w niepewną przyszłość. Wydawało się, że dalej też będzie stabilny wzrost.

Pozostało 91% artykułu
Materiał partnera
Może nie trzeba będzie zapłacić?
Materiał partnera
Siła kompleksowego wsparcia pracowników
Analizy Rzeczpospolitej
Cyfrowa rewolucja w procesach kadrowych
Analizy Rzeczpospolitej
Coraz więcej technologii i strategii
Materiał partnera
Kompleksowe podejście kluczem do sukcesu