Jeden z adwokatów, całkowicie nieznany w środowisku prawniczym, stąd też pominę jego nazwisko, zdecydował się nawet na złożenie wniosku o postępowanie dyscyplinarne wobec kolegów z warszawskiej izby adwokackiej. Według jego opinii adwokaci naruszyli godność zawodu i powinni być pociągnięci do odpowiedzialności dyscyplinarnej, a pragnę przypomnieć, że sąd dyscyplinarny może karając dyscyplinarnie, pozbawić adwokata możliwości wykonywania zawodu poprzez wydalenie z adwokatury.
Czytaj także: Kandydują do SN. Mogą stracić adwokackie togi
Wniosek o ukaranie adwokatów nie wzbudziłby tylu emocji, gdyby nie fakt, iż do donosu na swoich kolegów dołączyli działacze funkcyjni Okręgowej Izby Adwokackiej w Warszawie m.in. w osobie wicedziekana Katarzyny Gajowniczek-Prószyńskiej, która nie ma najmniejszych wątpliwości, iż „dziś niszczona jest tkanką Sądu Najwyższego, a ocena postawy osób zgłaszających swój akces do Sądu Najwyższego na pierwszy rzut oka jawi się jako legitymizowanie łamania Konstytucji i zawłaszczania przez władzę wykonawczą obszaru zarezerwowanego przez zasady trójpodziału władzy dla Sądów".
Także według dziekana okręgowej Rady Adwokackiej w Krakowie wszczęcie postępowania wyjaśniającego w sprawie adwokatów ubiegających się o stanowisko sędziego Sądu Najwyższego byłoby uzasadnione. Również inni adwokaci cytowani przez Rzeczpospolitą oceniają jednoznacznie negatywnie decyzję kolegów o kandydowaniu do Sądu Najwyższego. Portal internetowy Onet.pl od wczesnych godzin porannych poświęcił wiele miejsca na swoich łamach zamieszczając informację pod znamiennym tytułem „ Dyscyplinarka dla kandydatów do SN".
W godzinach popołudniowych ze stron Internetu portalu Onet.pl zniknęły katastrofalne informacje o adwokatach, którym grożą sankcje dyscyplinarne za to, iż mieli czelność zgłosić swoje kandydatury do SN, natomiast pojawiła się informacja, rzecznika dyscyplinarnego Warszawskiej Izby Adwokackiej, iż „nie znajduje on żadnego uzasadnienia, by z urzędu wszczynać w tej sprawie choćby czynności sprawdzające". Cała ta wrzawa wokół kandydatów do SN wywołana przez jedną nieodpowiedzialną osobę nie zasługiwałby na poświęcenie jej nawet chwili uwagi, gdyby nie fakt, iż sprawa dotyczy wyboru przyszłych sędziów Sądu Najwyższego.