Jak informowaliśmy pod koniec stycznia, sąd dyscyplinarny warszawskiej adwokatury zadał Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej pytania prejudycjalne dotyczące Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Był to pierwszy w historii przypadek, gdy polski prawniczy samorządowy sąd zdecydował się na taki ruch.
Czytaj także:
Adwokaci pytają TSUE która izba SN ma osądzić nierzetelnego mecenasa
Sprawa w toku
To, co wydarzyło się po 24 stycznia, a więc po dniu, w którym zostało wydane postanowienie o zadaniu pytań, nie można określić inaczej niż duże zamieszanie.
W ocenie adwokata Michała Fertaka, rzecznika prasowego warszawskiej rady adwokackiej, postanowienie adwokackiego sądu izbowego nie było prawomocne. Efekt? Pytania nie zostały wysłane do TSUE ani przez prezesa Sądu Dyscyplinarnego, ani przez kancelarię tego sądu.