Według zapowiedzi Krajowej Rady Notarialnej obniżenie przez ministra Ziobrę opłat za akty notarialne dotyczące transakcji mieszkaniowych miało doprowadzić do upadku połowę notariuszy. Nic jednak nie słychać o zamykaniu kancelarii. Czyżby notariusze padali po cichu?
Jacek Wojdyło:
Obawy KRN o ekonomiczną przyszłość niektórych kancelarii dotyczyły ówczesnych realiów. Na to, że nie ziścił się ten czarny scenariusz, miało wpływ wiele czynników.
Po pierwsze, skala obniżki w ostatecznej wersji rozporządzenia okazała się nieco mniej drastyczna od zapowiadanej. Po drugie, wartość nieruchomości wzrosła, a to złagodziło efekty obniżek taksy. Po trzecie, wprowadzenie nowej taksy zbiegło się w czasie z rozpoczęciem uwłaszczeń spółdzielców. Znaczna liczba umów ustanowienia odrębnej własności lokali pozwoliła mniej odczuć obniżkę dochodów w innych obszarach, co prawda zaciemniając przy tym skutki zmiany taksy. Po czwarte wreszcie, wysokość taksy w Polsce nie jest sztywna. Do tej pory notariusze często umawiali się z klientami na obniżoną stawkę, rozporządzenie usankcjonowało więc jedynie praktykę. Po jego wprowadzeniu umownych obniżek jest jednak znacznie mniej.
A może notariusze znaleźli inne sposoby, aby zrekompensować sobie ubytek dochodów – np. pobieranie opłat od umów przedwstępnych?