W sobotę 19 września odbędzie się czwarty państwowy egzamin wstępny na aplikację notarialną według zasad obowiązujących od 10 września 2005 r. (z ostatnimi zmianami z 25 marca 2009 r.). Choć nowa regulacja pozbawiła samorząd notarialny realnego wpływu na poziom i przebieg egzaminu, a zatem i liczbę przyjmowanych corocznie aplikantów, nadal można się zetknąć z mitem, że notariusze utrudniają dostęp do zawodu, broniąc w ten sposób swoich grupowych interesów.
Żeby nie było wątpliwości. Dwóch przedstawicieli Krajowej Rady Notarialnej (KRN) w powoływanym przez ministra sprawiedliwości pięcioosobowym zespole przygotowującym pytania testowe oraz dwóch w siedmioosobowej komisji kwalifikacyjnej w żadnym wypadku nie decyduje o rodzaju pytań, przebiegu egzaminu, a co za tym idzie – jego poziomie merytorycznym.
[srodtytul]Co kryją liczby[/srodtytul]
W 2006, pierwszym roku obowiązywania nowych zasad, ówczesny szef resortu sprawiedliwości w jednym z dzienników potwierdził, że “egzamin układany jest pod nadzorem ministra, to on nadaje wytyczne, wskazuje zagadnienia i stopień ich trudności”. Zaskoczeniem musiał więc być wynik egzaminu na aplikację notarialną tamtego roku – najgorszy w historii odrodzonego notariatu. Mimo że na 575 osób przystępujących do egzaminu zdało tylko 26 (4,5 proc.), przemknęło to bez większych komentarzy.
[wyimek]Ze względu na charakter zawodu notariusza jest to profesja, która musi podlegać określonej reglamentacji[/wyimek]