Taki pogląd prezentowali mówcy, którzy wczoraj zabierali głos na Zamku Królewskim w Warszawie, gdzie zorganizowano uroczystą konferencję z okazji okrągłej rocznicy odrodzenia wolnego notariatu w Polsce.

14 lutego 1991 r. Sejm uchwalił [link=http://akty-prawne.rp.pl/Dokumenty/Ustawy/1990_94/DU1991Nr%2022poz%20%2091.asp]ustawę – Prawo o notariacie[/link], która obowiązuje do dziś. Likwidując Państwowe Biura Notarialne, przekazała ona sprawy wieczystoksięgowe do sądów, a czynności notarialne do prywatnych kancelarii. Z urzędnika państwowego notariusz stał się wolnym zawodem, wykonującym publiczną funkcję strażnika bezpieczeństwa prawnego.

Podczas uroczystości z udziałem wielu wysokich funkcjonariuszy państwowych i przedstawicieli środowiska prawniczego minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski wystawił reformie notariatu wysoką ocenę. Powiedział, że po 20 latach można ocenić, iż decyzja o jej przeprowadzeniu była doniosła i trafna. [b]Akt notarialny daje bowiem w zasadzie 100 proc. gwarancji bezpieczeństwa dokonywanej czynności prawnej. Przypomniał, że w 1994 r. było 942 notariuszy, dziś jest ich 2192.[/b]

Również pierwszy prezes Sądu Najwyższego Stanisław Dąbrowski podkreślał, że notariat polski dobrze wywiązuje się z obowiązków. Opowiedział się jednak za regulowaniem liczby notariuszy, przestrzegając, iż jej wzrost może zagrażać poziomowi etycznemu rejentów. Zgromadzeni przyjęli te słowa z ogromnym aplauzem.

Wykłady na temat dylematu: bezpieczeństwo czy ryzyko, wygłosili m.in. socjolog Paweł Śpiewak, ekonomistka Hanna Wasilewska-Trenkner oraz filozof Jacek Hołówka, który rozważał, co powinien zrobić notariusz, gdy wie, że umowa, którą ma spisać, jest nieuczciwa. Mówił, że nie wolno zatwierdzać bezprawia. Zgodziła się z nim Małgorzata Król z Uniwersytetu Łódzkiego, także rejent. Stwierdziła, że notariusze jako strażnicy prawa muszą być służebni wobec społeczeństwa, lojalni wobec państwa, bezstronni i niezależni.