Nie dotarliśmy do adwokata, który brałby w obronę mecenasa Rogalskiego, choć przed sądem dyscyplinarnym pewnie takiego znajdzie.
Rzecznik dyscyplinarny podjął już zresztą postępowanie wyjaśniające.
Prawnik w mediach
Głośno było o słownym wyskoku adwokata Marcina Dubienieckiego. Indagowany o interesy z Adamem S., ułaskawionym przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, odpowiedział, że gdyby dziennikarz przyszedł do jego kancelarii, dostałby „w dziób za takie pytanie i za czelność...". Za wypowiedź został ukarany naganą.
Dla adwokatury, ale też sądów, sprawa jest jasna: nic nie uprawnia adwokata do dzielenia się informacjami o kliencie, a tym bardziej dezauwanie jego stanowiska. Dlatego takich spraw adwokatura w zasadzie nie zna. Owszem, pojawiały się wypowiedzi, w tym podszyte polityką, ale mieściły się w kanonie, że adwokat broni klienta, choćby ten był byłym funkcjonariuszem SB. Jakiś czas temu pewien adwokat powiedział mi, że dziekan zwrócił mu uwagę, że zbyt często widzi go w telewizji, tymczasem gdy występują w niej znani adwokaci, to nikt się ich nie czepia – bo to gwiazdy albo politycy. Potwierdza to adwokat Andrzej Michałowski, swego czasu p.o. prezesa NRA:
– Podobnych spraw dyscyplinarnych nie pamiętam, zapewne dlatego, że do niebezpiecznej granicy wykorzystywania spraw klientów zbliżali się adwokaci z taką pozycją zawodową lub publiczną, że trudno było o reakcję dyscyplinarną bez wywołania zawieruchy, a mecenas Rogalski takiej pozycji nie ma. Moim zdaniem pilnuje się on, aby nie naruszać tajemnicy zawodowej. Mam natomiast wątpliwości, czy nie lansuje siebie, wykorzystując zainteresowanie sprawą klienta. A tego też nie wolno – dodaje adwokat Michałowski.