Tę kwestię powinien rozstrzygnąć Naczelny Sąd Administracyjny.
Nie zrobił tego jednak w ostatnią środę skład siedmiu sędziów, choć wniosek o to trafił do niego przy okazji rozpatrywania kasacji aplikanta adwokackiego z Częstochowy. Rada adwokacka dopuściła go do egzaminu adwokackiego jeszcze w trakcie aplikacji. Chodziło o to, by całej grupie aplikantów umożliwić w ostatniej chwili, przed wejściem w życie tzw. ustawy Gosiewskiego, zdawanie egzaminu zawodowego przed komisją adwokatury. Nowe przepisy wprowadzały egzamin państwowy.
Po zdaniu egzaminu ów młody człowiek kontynuował aplikację, by przejść wymagany okres 3,5-letniego szkolenia. Potem rada wpisała go na listę adwokatów, lecz sprzeciwił się temu minister sprawiedliwości (wtedy był nim Zbigniew Ziobro), twierdząc, że było to sprzeczne z przepisem, który wymaga odbycia aplikacji przed egzaminem adwokackim. Sprzeciw zablokował wpis.
Niedoszły adwokat zaskarżył tę decyzję do sądu administracyjnego, a po oddaleniu skargi – kasacją do NSA. Kwestionował m.in. uprawnienia konkretnego podsekretarza stanu w MS do sporządzenia sprzeciwu.
Kilka miesięcy po wniesieniu kasacji rozszerzył ją o zarzut, że sprzeciw był wniesiony po terminie, ponieważ dostał tę decyzję pocztą kilka dni po upływie 30-dniowego terminu do jego wniesienia. Dołożył ten zarzut po wyrokach NSA z listopada i grudnia 2007 r., kiedy różne składy tego sądu zmieniły dotychczasową linię orzeczniczą w sprawach sprzeciwów ministra uregulowanych w prawie budowlanym i telekomunikacyjnym. Uznały, że w terminie do wniesienia sprzeciwu mieści się także doręczenie go zainteresowanemu.