Adwokaci z największej izby w kraju nie kryli zaskoczenia i rozczarowania, bo minister wcześniej informował, że będzie obecny. – Nie najlepiej rokuje to współpracy – ocenił Jacek Trela, były dziekan warszawskiej Okręgowej Rady Adwokackiej.
Wczorajszą dyskusję na forum dorocznego zgromadzenia zdominowały oprócz żalów do nieobecnego ministra dwa wątki: afera z fałszywymi zwolnieniami lekarskimi dla przestępców, w którą zamieszani są trzej adwokaci (zdaniem wielu mówców nierzetelnie relacjonowana przez prasę – wymieniano „GW” i „Dziennik”), oraz pretensje pod adresem Naczelnej Rady Adwokackiej.
W sobotę sąd dyscyplinarny zawiesił w wykonywaniu zawodu dwóch adwokatów aresztowanych w związku z aferą. – Nigdy nie akceptowaliśmy żadnych sprzecznych z prawem działań naszych członków – powiedział dziekan ORA w Warszawie Ziemisław Gintowt. To stanowisko znalazło wyraz w uchwale przyjętej przez zgromadzenie.
Dziekan odniósł się też do działań podjętych wobec innego adwokata warszawskiego Tomasza Wardyńskiego, który jako członek NRA zgodził się pracować w ministerialnym zespole eksperckim nad m.in. połączeniem zawodów adwokata i radcy. – Za to był wzywany przez rzecznika dyscyplinarnego na rozmowę, a sprawa zajęła bardzo dużo czasu w trakcie obrad NRA – krytykował dziekan, zarzucając Naczelnej Radzie tłumienie wolności poglądów.
– Nie chodziło o poglądy, lecz o sposób ich wyrażania, który mógł obniżać rangę organów samorządu – odpowiadała Joanna Agacka-Indecka, prezes NRA (NRA skrytykowała udział adwokatów „na własną rękę” w ministerialnym zespole). Poparł ją wiceprezes Zenon Marciniak. – O scaleniu zawodów najpierw dyskutujmy w samorządzie, a potem na zewnątrz – stwierdził.