Cztery dni temu głośny proces Pudelek vs rodzina Anny Przybylskiej zakończył się na jednym posiedzeniu zasądzeniem 300 tys. zł zadośćuczynienia dla trójki dzieci nieżyjącej już aktorki. Serwis a właściwie wydawca - Grupa WP - przegrał sprawę za podanie w połowie ubiegłego roku fałszywej informacji o śmierci Anny Przybylskiej, choć ta żyła i walczyła z chorobą nowotworową. Sprawa zbulwersowała cała Polskę.
Na Facebooku Roman Giertych tak tłumaczył powody wystąpienia przeciw portalowi: "Zwróciła się wówczas do mnie (Anna Przybylska-przy.aut.) z prośbą, abym poprowadził Jej sprawę przeciwko wydawcy tego portalu. Podanie tego "newsa" przez portal dotknęło Ją do głębi, gdyż do końca wierzyła, że wygra z chorobą. Mówiła mi wówczas, że bardzo tą informacją dotknięte zostały również Jej dzieci, które dowiedziały się o rzekomej śmierci matki od rówieśników".
Adwokat zadeklarował też publicznie, że nie pobiera wynagrodzenia za prowadzenie sprawy i zastępstwo procesowe. Zyskał sobie tym ogromną przychylność internautów. Sprawa była łatwa do wygrania, bo wydawca serwisu uznał swoją winę i zadeklarował, że wypłaci rodzinie 300 tys. zł zadośćuczynienia.
Mec. Giertych po wyjściu z sali sądowej w której zapadł wyrok napisał na twiterze: "Sąd uznał, że doszło do "ogromnego naruszenia dóbr osobistych".
Poza 300 tys. zł zadośćuczynienia, Pudelek musi zapłacić też ponad 22,6 tys. zł kosztów procesowych. Dlaczego tak dużo?