Wypadek w Chorwacji. Zawinił kierowca

Grzegorz G. w „krytycznej” porze – o świcie – nie zachował ostrożności. Do końca nie hamował – „Rzeczpospolita” ujawnia ustalenia śledczych.

Publikacja: 14.04.2023 03:00

Do wypadku polskiego autokaru doszło w sierpniu ubiegłego roku na autostradzie A4 w Chorwacji

Do wypadku polskiego autokaru doszło w sierpniu ubiegłego roku na autostradzie A4 w Chorwacji

Foto: pap

To kierowca jest odpowiedzialny za wypadek polskiego autokaru, który 6 sierpnia 2022 r., jadąc do Medjugorie, rozbił się w Chorwacji. Po tym, jak pojazd zjechał z autostrady i uderzył w betonową zaporę, 32 osoby zostały ranne, a 12 zginęło, w tym kierujący Grzegorz G. – z powodu jego zgonu polska prokuratura umorzyła śledztwo.

Brak czujności

Do wypadku doszło przy dobrej pogodzie, na autostradzie A4 w Chorwacji, w miejscowości Podvorec. Na wysokości 62. kilometra autokar zjechał poza jezdnię, aż w pewnej chwili – jak twierdzili pasażerowie – zjechał na pobocze, przeciął metalowe barierki i wpadł do rowu, gdzie uderzył w betonową płytę (przepust). Większość pasażerów nie miała zapiętych pasów.

Pojazd prowadzili na zmianę dwaj kierowcy (obaj zginęli), a w chwili wypadku – Grzegorz G., który przesiadł się po przekroczeniu granicy Chorwacji. Był trzeźwy, prowadził przez dozwolony czas, jednak o świcie stracił czujność wynika z opinii biegłych z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych, na której oparła się Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadząca śledztwo.

Czytaj więcej

Biuro podróży, które zorganizowało pielgrzymkę do Chorwacji działało nielegalnie

Od strony chorwackiej uzyskano bogatą dokumentację – z miejsca zdarzenia, protokoły oględzin i z sekcji zwłok, raporty, notatki. Tachograf z wraku został uszkodzony mechanicznie. Ale dzięki analizie zapisów cyfrowych kart kierowców biegły nie stwierdził przekroczeń norm czasu pracy i skrócenia norm odpoczynku w dniach 5 i 6 sierpnia ani wcześniej „mogących mieć bezpośredni wpływ na wypadek”.

Co ważne, w chwili zdarzenia w slocie nr 1 tachografu była karta Marka S., zapisująca czas pracy, a w slocie nr 2 karta Grzegorza G. – rejestrowała gotowość. Jednak na podstawie oględzin miejsca i autokaru ustalono, że faktycznie „tuż przed wypadkiem kierującym był Grzegorz G.”. Drugi kierowca – Marek S. – siedział obok z przodu (wypadł przez szybę i także zginął).

Biegli z zakresu rekonstrukcji wypadków odtworzyli jego przebieg. Co ustalili?

Że autokar jechał z dopuszczalną prędkością ok. 100 km/h, prawdopodobnie przy włączonym tempomacie. Na jezdni nie było śladów hamowania, ale stopniowe, coraz większe ślady „bocznego znoszenia”. Wniosek: kierowca aż do miejsca zdarzenia nie hamował. Nie utracił kontroli w wyniku poślizgu, nie doszło do pęknięcia opony.

„Biegli wywnioskowali, iż kierujący pojazdem w momencie zdarzenia nie prowadził go z prędkością bezpieczną, pozwalającą na zapanowanie nad nim, oraz nie prowadził bacznej obserwacji sytuacji drogowej” – wskazuje prokuratura. W efekcie „utracił panowanie nad autokarem, wjechał z jezdni na pobocze i uderzył czołowo w betonowy most, nasyp naziemny i metalowe ogrodzenie”.

Zdaniem biegłych możliwość uniknięcia skutków wypadku leżała wyłącznie po stronie kierowcy – nawet jeśli jechał 100 km/h (tyle można na autostradzie), nie oznacza, iż była to „prędkość bezpieczna” pozwalająca mu zapanować nad pojazdem i np. skorygować tor ruchu. Gdyby zachował należytą ostrożność, do wypadku – według biegłych – by nie doszło.

Krytyczny świt

Tragedia wydarzyła się o świcie, ok. godz. 5.26 – czasie krytycznym w pracy kierowcy.

„Według badań ryzyko wypadku związanego z sennością i zmęczeniem w godzinach między 24 a 6 jest sześciokrotnie wyższe niż w pozostałej części doby” – wskazuje prokuratura. „W opinii podkreślono, iż zmęczeni kierowcy posiadają upośledzoną zdolność oceny sytuacji” – a męczyć może monotonna droga na autostradzie.

„Pracując kilkadziesiąt lat w zawodzie kierowcy, Grzegorz G. powinien zachować należytą ostrożność, tym bardziej podczas newralgicznej dla kierowców pory jazdy jaką był świt” – czytamy w uzasadnieniu umorzenia. „Jego błąd w zakresie oceny swoich możliwości, tj. faktu, czy czuje senność, zmęczenie przecenienie swojej wytrzymałości oraz niedostosowanie prędkości pojazdu, miało dramatyczne skutki w postaci sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym zagrażającej życiu lub zdrowiu wielu osób, której skutkiem była śmierć jego i 11 innych uczestników, oraz ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób”.

– Wobec śmierci kierowcy, osoby podejrzewanej, śledztwo zostało umorzone – mówi nam prok. Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Żaden z kierowców nie miał w organizmie alkoholu ani środków odurzających. Obaj byli doświadczeni, mieli wymagane kwalifikacje.

Postępowanie ujawniło także nieprawidłowości zarówno w organizacji pielgrzymki, jak i w samej działalności biura podróży „U brata Józefa” – te są badane w odrębnym śledztwie. Biuro podróży działało bez wpisu do rejestru organizatorów turystyki. Jego właściciel twierdził, że pomagał m.in. wynająć autokar, a organizatorem była siostra zakonna.

To kierowca jest odpowiedzialny za wypadek polskiego autokaru, który 6 sierpnia 2022 r., jadąc do Medjugorie, rozbił się w Chorwacji. Po tym, jak pojazd zjechał z autostrady i uderzył w betonową zaporę, 32 osoby zostały ranne, a 12 zginęło, w tym kierujący Grzegorz G. – z powodu jego zgonu polska prokuratura umorzyła śledztwo.

Brak czujności

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wypadki
Warszawa. Samochód elektryczny spłonął. Auto uderzyło w słup
Wypadki
Pożar AJP w Gorzowie Wielkopolskim. Ogień się rozprzestrzenia
Wypadki
Silna eksplozja w bloku w Tychach. Są ranni, kilka osób w stanie ciężkim
Wypadki
Bytom. Wstrząs w kopalni Bobrek. Pięciu górników poszkodowanych
Wypadki
Śmierć w czasie protestu rolników. 36-latek zginął na drodze S8