Gdy w czerwcu 2012 r. Julian Assange znalazł schronienie w ambasadzie Ekwadoru na tyłach luksusowego domu towarowego Harrod's w Londynie, był młodym, pełnym sił i pewnym siebie człowiekiem. Ale kiedy grupa policjantów w cywilu wyprowadziła w czwartek w południe z pomieszczeń ambasady Australijczyka, światu ukazał się starzec z białą brodą nerwowo wykrzykujący: UK resist! (Brytanio nie ulegaj! – w domyśle Ameryce).
Bo też przez siedem lat gościny w malutkiej, latynoskiej placówce dyplomatycznej pętla wokół Assange'a zaciskała się coraz bardziej, groźba, że skończy życie w jednym z amerykańskich więzień, stawała się coraz bardziej prawdopodobna. To najwyraźniej odcisnęło ogromne piętno na programiście.
Waszyngton nie daruje
Kilkanaście minut po aresztowaniu Assange'a prezydent Lenin Moreno wygłosił przemówienie do ekwadorskiego narodu, w którym zapewnił, że uzyskał od Brytyjczyków „na piśmie" zapewnienie, że Australijczyk nie zostanie przekazany żadnemu państwu, które stosuje tortury lub wymierza karę śmierci. Ale to nie wyklucza, że Wielka Brytania wyda go Amerykanom za gwarancję, że nie zostanie mu odebrane życie. W czwartek Departament Sprawiedliwości oświadczył zresztą, że na razie Assange'owi grozi jedynie pięć lat więzienia.
Do tej pory Waszyngton nie chciał potwierdzić, że ściga Australijczyka. Jednak w 2017 r. w pozwie przeciw niejakiemu Sulaymanowi Kokayowi, oskarżonemu o molestowanie 15-latki, ale przede wszystkim rozpowszechnianie informacji istotnych dla bezpieczeństwa narodowego, omyłkowo pojawiło się nazwisko „Assange": najpewniej dlatego, że formuła została skopiowana z istniejącego, ale tajnego pozwu przeciw twórcy WikiLeaks. Jednak w czwartek w Izbie Gmin premier Theresa May przyznała już oficjalnie, że Assange został aresztowany na wniosek USA.
Waszyngton nie może darować Australijczykowi, że założona przez niego organizacja opublikowała w 2010 r. setki tysięcy tajnych amerykańskich not dyplomatycznych, które uzyskała od amerykańskiego żołnierza służącego w Iraku, Manninga (od tego czasu zmienił płeć). Znacznie później, u szczytu kampanii przed wyborami prezydenckimi w 2016 r., WikiLeaks opublikowała też ogromną liczbę maili ze skrzynki Hillary Clinton i sztabu Partii Demokratycznej, do których włamali się rosyjscy hakerzy. CIA udowodniła, że Assange koordynował całą akcję, choć nie jest jasne, czy już wtedy wiedział, że jego informatorzy są powiązani z Kremlem.