Sędzia nie wypuścił żołnierzy

Oskarżeni o ostrzelanie afgańskiej wioski zostają w areszcie na kolejne trzy miesiące – zdecydował wczoraj warszawski sąd

Publikacja: 13.02.2008 03:20

Sędzia nie wypuścił żołnierzy

Foto: Rzeczpospolita

Obrońcy już zapowiedzieli odwołanie. Chcą prosić o rozstrzygnięcie Sąd Najwyższy.

Najbliżsi żołnierzy są zrozpaczeni wyrokiem. – Brak mi słów. Liczyłam na sprawiedliwość. Mam nadzieję, że osoby odpowiedzialne za takie traktowanie żołnierzy poniosą kiedyś karę – mówi Barbara Ligocka, żona starszego szeregowego Damiana L.

Pani Barbara, razem z krewnymi innych żołnierzy i ich obrońcami, czekała wczoraj wiele godzin na decyzję sądu. Wszyscy byli pełni nadziei, że tym razem żołnierze wyjdą z aresztu. Tak się nie stało. Posiedzenie w tej sprawie trwało wiele godzin. Ogłoszenie werdyktu było wielokrotnie przekładane. Odczytanie uzasadnienia było tajne.

Mniej tajemniczy są adwokaci. – Sąd nakazał zlecić prokuraturze przyspieszenie pracy, przede wszystkim w zakresie przeprowadzenia wszelkich dowodów osobowych, w tym zwłaszcza przesłuchań świadków i przeprowadzenia koniecznych konfrontacji. Sąd zaznaczył też, że powolność pracy prokuratorów nie będzie już usprawiedliwieniem dla dalszego przedłużania aresztu – mówi Wiktor Wega, obrońca jednego z oskarżonych żołnierzy.

– Spodziewałem się, że decyzja może być niekorzystna dla wyższych rangą wojskowych. Zresztą oni sami byli chyba na to przygotowani – mówi Andrzej Reichelt, kolejny obrońca dwóch podejrzanych. Zapowiada jednak, że w ciągu siedmiu dni złoży zażalenie do Sądu Najwyższego.

Rozczarowania nie kryje też Czesław Domagała, obrońca ppor. Łukasza B., dowódcy plutonu, który prowadził ostrzał. Przyznaje on, że wpływ na decyzję sądu mogło mieć to, że do tej pory nie udało się przeprowadzić planowanych przez prokuraturę konfrontacji. Członkowie plutonu oraz dowódca bazy mjr Olgierd C. przedstawiają wykluczające się wersje wydarzeń w Nangar Khel. Śledczy chcieli, by żołnierze powtórzyli zeznania w swojej obecności. Olgierd C. postawił jednak swoje warunki. Zażądał, aby wszystkie konfrontacje odbyły się jednego dnia i zostały nagrane na wideo. Na to z kolei nie zgodzili się prokuratorzy. – Jestem rozczarowany zarówno postawą śledczych, jak i sądu. Nie może być tak, że konfrontacje są odwoływane bez wyznaczenia kolejnego terminu – podkreśla mecenas Domagała.

O przedłużenie aresztu prokuratura wnioskowała już na początku stycznia. W ich opinii nadal zachodzi obawa, że żołnierze na wolności będą wpływać na zeznania świadków.

Sześciu aresztowanym grozi dożywocie. Jednemu – 25 lat więzienia.

13 listopada 2007 roku Żandarmeria Wojskowa zatrzymuje siedmiu weteranów misji w Afganistanie. Jak wyjaśnia prokuratura, są zamieszani w ostrzał wioski Nangar Khel, podczas którego zginęli cywile. Sześciu żołnierzom śledczy przedstawiają zarzut popełnienia zbrodni wojennej. Grozi za to dożywocie. Jeden odpowie za ostrzelanie niebronionego obiektu cywilnego. Może trafić do więzienia na 25 lat. Sąd aresztuje podejrzanych, a sprawa nie schodzi z czołówek gazet.

16 listopada „Rz” ujawnia, że wysocy rangą wojskowi prawdopodobnie starali się zatuszować tragedię. – Były próby schowania całej sprawy pod dywan, najpierw na poziomie dowództwa w Afganistanie, potem w kraju – mówi nam pragnący zachować anonimowość generał Wojska Polskiego.

1 grudnia pierwsi piszemy, że do tragedii mógł się przyczynić niesprawny moździerz albo wadliwa amunicja. Żołnierze tłumaczą w prokuraturze, że nie celowali w wioskę, a na zabudowania spadła tylko jedna salwa.

11 grudnia ujawniamy, że w sprawie polskich żołnierzy chce zeznawać pułkownik Martin Schweitzer, amerykański dowódca 4. Grupy Bojowej. Potem w rozmowie z ministrem obrony narodowej Bogdanem Klichem przyznaje on, że incydent w Nangar Khel „nie był działaniem kryminalnym”.

20 grudnia upubliczniamy ustalenia amerykańskiego wywiadu, z których wynika, że ostrzelana wioska była bazą wypadową talibańskich bojowników. 9 stycznia publikujemy fragmenty zeznań jednego z aresztowanych żołnierzy. Wynika z nich, że generał Marek Tomaszycki mógł podjąć próbę wyciszenia incydentu. Generał zaprzecza, choć przyznaje, że po ostrzale spotkał się z żołnierzami. Minister Klich wstrzymuje awans Tomaszyckiego, a 23 stycznia przenosi go do rezerwy kadrowej.

5 lutego ujawniamy, że na kilka tygodni przed ostrzałem wioski żołnierze skarżyli się na amunicję moździerzową. W meldunku, który trafił do pułkownika Adama Stręka, można przeczytać, że pociski koziołkują i mijają cel nawet o kilometr. Mimo to amunicja nie zostaje wycofana z użycia.

12 lutego ujawniamy, że na filmie z Nangar Khel, który pokazała telewizja TVN, występuje terrorysta Bismelah.

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!