Gdy rok temu Beata Mosebach przywiozła do Polski syna, niemiecka prokuratura uznała to za uprowadzenie i wystawiła europejski nakaz aresztowania.
Jednak wczoraj krakowska prokuratura stwierdziła, że w świetle polskiego kodeksu karnego nie doszło do naruszenia prawa. – Pani Mosebach wciąż ma pełnię praw rodzicielskich do swego syna, mężowi przyznano wyłącznie prawo do decydowania o miejscu jego pobytu – wyjaśnia „Rz” Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Beata Mosebach od ponad roku ukrywa się w Polsce z czteroletnim Jasiem. O historii 42-letniej Polki „Rzeczpospolita” pisała w listopadzie i styczniu.
Niemiecki sąd zadecydował o tymczasowym pobycie Jasia u ojca, który wyprowadzając się z krakowskiego mieszkania, zabrał go do Niemiec. 30 listopada 2007 roku matka podczas jednego z widzeń zabrała syna i wyjechała do Polski.
Kilka dni temu podczas rozprawy w Krakowie Beatę Mosebach zatrzymali policjanci. Prokuratorzy poinformowali ją, że jest ścigana europejskim nakazem aresztowania i zwolnili. Teraz wystąpili do krakowskiego sądu o odmowę wydania kobiety do Niemiec.