– Prokuratura wojskowa nie znalazła dowodów na to, by w czasie lotu do Smoleńska doszło do zamachu – ogłosił prokurator generalny Andrzej Seremet w piątek podczas konferencji podsumowującej dotychczasowe ustalenia śledztwa w sprawie katastrofy Tu-154M.
Pospieszyli się?
Śledczy zakończyli badanie wątku zamachu, bo – jak wyjaśniał Andrzej Seremet – "wyczerpali wszelkie czynności dowodowe" mogące potwierdzić lub zaprzeczyć, by do katastrofy Tu-154 doszło z tego powodu.
– Dowody, którymi dysponujemy, jednoznacznie wykluczają tezę o działaniu osób trzecich w kontekście tej katastrofy – mówił z kolei płk Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. I wskazał opinie biegłych, m.in. Wojskowego Instytutu Chemii i Radiometrii, którzy nie stwierdzili obecności w miejscu katastrofy materiałów wybuchowych, toksycznych i radioaktywnych.
Definitywne wykluczenie zamachu wywołało wzburzenie. Mecenas Rafał Rogalski, pełnomocnik kilku rodzin ofiar katastrofy, mówi "Rz": – To decyzja przedwczesna i niezrozumiała. Wciąż brak kluczowych dowodów: wraku i czarnych skrzynek, nikt ich nie zbadał. Prokuratorzy nie dysponują więc materiałem dowodowym, który pozwala na tym etapie śledztwa wykluczyć zamach.
Rogalski przypomina, że Rosjanie dotąd nie przekazali nawet protokołów oględzin wraku.