Zespół ekspertów największej partii opozycyjnej zebrał się już dwie godziny po tym, gdy pojawiła się pierwsza informacja o nagraniach rozmów ludzi z aparatu władzy, i od tej pory pracował niemal bez przerwy. W jego skład wchodziło kilkoro prawników, w tym konstytucjonaliści oraz karniści, do tego specjaliści od służb specjalnych, politolodzy, ludzie z doświadczeniem w administracji publicznej, znający świetnie tryb tworzenia ustaw i obieg dokumentów, a nawet jeden ekspert od podsłuchów. Oraz oczywiście pracujący dla partii ludzie od marketingu politycznego.
Szczególnie intensywna praca rozpoczęła się, gdy w poniedziałek rano zespół dostał wreszcie całość materiału publikowanego przez „Wprost". Wiadomo było, że premier ma się spotkać z dziennikarzami o 15.00. Chodziło o to, żeby zmusić go do odpowiedzi na konkretne pytania i podsunąć ludziom z mediów tropy.
O 13.00 w poniedziałek gotowy był kilkustronicowy brief dla dziennikarzy. W kilkudziesięciu punktach wskazano w nim konkretne fragmenty obu rozmów, które są podstawą do postawienia zarzutów karnych, a w przypadku prezesa Narodowego Banku Polskiego Marka Belki mogą stanowić delikt konstytucyjny, czyli podstawę do postawienia go przed Trybunałem Stanu. Dodatkowo pokazano, w których miejscach wątpliwości budzi bieg procesu legislacyjnego w przypadku ustawy o zmianie ustawy o NBP. Wykazano także, w jakim zakresie złamane zostały zasady zabezpieczenia kontrwywiadowczego spotkania ważnych dla państwa osób.
Było jasne, że nie wszyscy będą chcieli podczas konferencji premiera z tej ściągi skorzystać, ale było także wiadomo, że gdy dziennikarzom ujmuje się pracy i zwalania ich z konieczności przeszukiwania przepisów i baz danych, na ogół chętnie tę pomoc wykorzystują. Dlatego brief trafił bezpośrednio do skrzynek mejlowych dziennikarzy zajmujących się polityką, w tym większości tych, którzy mieli się zjawić w Kancelarii Premiera na spotkaniu z Donaldem Tuskiem.
„Taśmy Nowaka”