Afera taśmowa: PIS traci okazję, by mówić

Platforma bardzo liczy na wyciągniętą przez PiS dłoń. Bo to właśnie największa partia opozycyjna miała dotąd zabójczą skłonność do ratowania PO i samego Donalda Tuska z największych nawet opałów – pisze publicysta.

Publikacja: 20.06.2014 02:08

Łukasz Warzecha

Łukasz Warzecha

Foto: Fotorzepa, dp Dominik Pisarek

Zespół ekspertów największej partii opozycyjnej zebrał się już dwie godziny po tym, gdy pojawiła się pierwsza informacja o nagraniach rozmów ludzi z aparatu władzy, i od tej pory pracował niemal bez przerwy. W jego skład wchodziło kilkoro prawników, w tym konstytucjonaliści oraz karniści, do tego specjaliści od służb specjalnych, politolodzy, ludzie z doświadczeniem w administracji publicznej, znający świetnie tryb tworzenia ustaw i obieg dokumentów, a nawet jeden ekspert od podsłuchów. Oraz oczywiście pracujący dla partii ludzie od marketingu politycznego.

Szczególnie intensywna praca rozpoczęła się, gdy w poniedziałek rano zespół dostał wreszcie całość materiału publikowanego przez „Wprost". Wiadomo było, że premier ma się spotkać z dziennikarzami o 15.00. Chodziło o to, żeby zmusić go do odpowiedzi na konkretne pytania i podsunąć ludziom z mediów tropy.

O 13.00 w poniedziałek gotowy był kilkustronicowy brief dla dziennikarzy. W kilkudziesięciu punktach wskazano w nim konkretne fragmenty obu rozmów, które są podstawą do postawienia zarzutów karnych, a w przypadku prezesa Narodowego Banku Polskiego Marka Belki mogą stanowić delikt konstytucyjny, czyli podstawę do postawienia go przed Trybunałem Stanu. Dodatkowo pokazano, w których miejscach wątpliwości budzi bieg procesu legislacyjnego w przypadku ustawy o zmianie ustawy o NBP. Wykazano także, w jakim zakresie złamane zostały zasady zabezpieczenia kontrwywiadowczego spotkania ważnych dla państwa osób.

Było jasne, że nie wszyscy będą chcieli podczas konferencji premiera z tej ściągi skorzystać, ale było także wiadomo, że gdy dziennikarzom ujmuje się pracy i zwalania ich z konieczności przeszukiwania przepisów i baz danych, na ogół chętnie tę pomoc wykorzystują. Dlatego brief trafił bezpośrednio do skrzynek mejlowych dziennikarzy zajmujących się polityką, w tym większości tych, którzy mieli się zjawić w Kancelarii Premiera na spotkaniu z Donaldem Tuskiem.

„Taśmy Nowaka”

To było dobre zagranie. Poza reporterami z mediów krytycznych wobec rządu z opracowania ekspertów PiS skorzystali również dziennikarze innych stacji. Tusk był zaskoczony konkretnością pytań i choć próbował w charakterystyczny dla siebie sposób zagadać dziennikarzy, widać było, że się plącze, brakuje mu wiedzy i nie potrafi wybrnąć z trudnej sytuacji. Komentatorzy, oceniający następnie konferencję premiera, niemal jednogłośnie stwierdzili, że było to jedno z jego najsłabszych wystąpień.

Po spotkaniu szefa rządu z prasą przyszło kolejne uderzenie: spotkanie zespołu ekspertów PiS z dziennikarzami. Eksperci rozebrali odpowiedzi premiera na czynniki pierwsze, wskazując kolejne nieścisłości. Dziennikarze dostali ich listę na swoje skrzynki mejlowe.

W ciągu kolejnych dni głos zabierali ministrowie cienie z rządu PiS – finansów i spraw wewnętrznych. W środę delegacja PiS zorganizowała konferencję prasową przed prokuraturą, gdzie złożyła następnie cały pakiet zawiadomień o popełnieniu przestępstwa opartych na artykule „Wprost".

W tym czasie Jarosław Kaczyński pojawiał się rzadko, a w sprawie podsłuchów zabierał głos ogólnie i nie dawał się wciągać w słowne potyczki z przedstawicielami mediów niechętnych opozycji. Z uznaniem wyraził się o słowach prezydenta Bronisława Komorowskiego, który mówił o poważnym kryzysie instytucji państwa.

Gdy w środę po południu w redakcji tygodnika „Wprost" pojawiła się ABW, wkrótce dotarli tam również wysłani przez największą partię opozycyjną prawnicy. Zaoferowali pomoc i pozostali w siedzibie gazety do późnej nocy, odpierając argumenty przybyłego na czele agentów i policjantów prokuratora.

Po czwartkowym wystąpieniu Donalda Tuska PiS zaprezentował ekspertyzy analizujące przebieg interwencji we „Wprost". Były miażdżące dla prokuratury oraz funkcjonariuszy ABW. Eksperci partii wskazali, w których punktach złamany został kodeks postępowania karnego oraz naruszono prawo prasowe.

Zero konkretów, ?całkowita bierność

Jeśli czytelnik się zastanawia, dlaczego wszystkich tych działań nie dostrzegł, spieszę wyjaśnić – nie dostrzegł ich, ponieważ ich nie było. Było za to jak zwykle: kilka rytualnych konferencji prasowych, opartych na ogólnikach, przy prezesie zaś nieustannie nieodłączny Adam Hofman, którego nic nie jest w stanie utopić. Zero konkretów w odniesieniu do nagrań.

Całą pracę – przekopanie się przez materiał, prześledzenie procesu legislacyjnego zmian w ustawie o NBP, wyłowienie nieścisłości i przekłamań – wykonywali blogerzy i dziennikarze przy całkowitej bierności polityków największej partii opozycyjnej, dla której była to przecież znakomita okazja, aby wypunktować Platformę i jej lidera.

To jednak wymaga dwóch rzeczy. Po pierwsze – odpowiednio obszernego eksperckiego zaplecza, działającego niemal niezależnie od aparatu partyjnego, choć pracującego na jego rzecz. Po drugie – co jest warunkiem podstawowym – zrozumienia strategicznej potrzeby istnienia takiego zaplecza, utrzymywania go przez cały czas, a nie tylko w ramach doraźnej potrzeby, i chronienia go przed oddziaływaniem bezpośrednich wpływów partyjnych.

PiS miał epizod, gdy wydawało się, że zmierza w tym kierunku. Było to w okresie, kiedy prof. Piotr Gliński został organizatorem spotkań poświęconych poszczególnym dziedzinom działalności państwa. To mogło być zalążkiem poważnego zaplecza eksperckiego, ale tak się nie stało. Nawet w tamtym czasie Gliński nie dostał od partii wsparcia w postaci choćby biura i skromnej ekipy współpracowników.

Schować generałów

Nalot służb na redakcję „Wprost" wydaje się tworzyć coś, co spece od marketingu politycznego i socjologii nazywają czasami „momentum". Powstaje masa krytyczna, którą może być trudno zatrzymać. Symptomatyczne są zwłaszcza coraz bardziej krytyczne wobec Tuska wypowiedzi przedstawicieli dotąd prorządowych mediów. To doskonały moment, aby łowić poparcie w środku politycznego spektrum, a przynajmniej odbierać je Platformie, nawet gdyby ostatecznie decyzją wielu spośród rozczarowanych miało być pozostanie w domu podczas wyborów. Przeciwnik jest osłabiony, a gołym okiem widać, że jego linia obrony jest płytka i słaba. W takim momencie najłatwiej zachęcić żołnierzy wroga do dezercji. Aby jednak przeszli na drugą stronę, trzeba im obiecać łagodne traktowanie, a nie straszyć jenieckim obozem pracy i pokazywać najgroźniejszych generałów.

Przekładając język wojennej taktyki na bieżącą strategię – najgorsze, co dziś mógłby zrobić PiS, to zwrócić się w stronę dawnej rutyny z całą klasyczną retoryką. Najlepsze – to niemal ograniczenie retoryki na wysokim C i przesunięcie akcentów w stronę kwestii technicznych, w tym wyławianie wszelkich potknięć, kłamstw i nieścisłości pojawiających się w wypowiedziach Tuska i jego kolegów z rządu.

Już, już witają się z gąską

Podczas wczorajszej konferencji premier Donald Tusk stwierdził: „Mamy wszyscy poważny problem". I faktycznie – on sam i cała PO mają poważny problem.

Nawet jeśli czują, że trend nie jest już do odwrócenia, liczą na to, że z czasem uda się sytuację ustabilizować i doczołgać się do wyborów, ostatecznie przystając na koalicję mniej wygodną od obecnej. Bardzo liczą też na wyciągniętą przez PiS dłoń. Bo to właśnie największa partia opozycyjna miała zabójczą skłonność do ratowania Platformy i samego Tuska z największych nawet opałów.

PiS nie jest jednak w stanie przeciwstawić spanikowanemu i rozemocjonowanemu premierowi swojego eksperckiego zaplecza, ponieważ go po prostu nie ma. To jeden z objawów patologii polskiego życia politycznego, gdzie partie traktowane są bardziej jak dwory liderów niż jak maszyny do wygrywania wyborów, a następnie sprawnego rządzenia państwem.

Może jednak tym razem Prawo i Sprawiedliwość jest w stanie nie popełnić błędów, które wielokrotnie zdarzały się temu ugrupowaniu w przeszłości, zwłaszcza gdy jego członkowie byli przekonani, że już, już witają się z gąską.

Autor jest publicystą tygodnika „W Sieci"

Zespół ekspertów największej partii opozycyjnej zebrał się już dwie godziny po tym, gdy pojawiła się pierwsza informacja o nagraniach rozmów ludzi z aparatu władzy, i od tej pory pracował niemal bez przerwy. W jego skład wchodziło kilkoro prawników, w tym konstytucjonaliści oraz karniści, do tego specjaliści od służb specjalnych, politolodzy, ludzie z doświadczeniem w administracji publicznej, znający świetnie tryb tworzenia ustaw i obieg dokumentów, a nawet jeden ekspert od podsłuchów. Oraz oczywiście pracujący dla partii ludzie od marketingu politycznego.

Pozostało 93% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!