Rzeczpospolita: Brytyjska komisja ds. religii opublikowała raport, z którego wynika, że w Wielkiej Brytanii powinno się uwzględnić dramatyczny spadek liczby chrześcijan. A w związku z tym należy odejść od anglikanizmu, nawet tego kulturowego, na rzecz humanizmu i innych religii, np. islamu. Czy to symptom sekularyzacji brytyjskiego społeczeństwa?
Krzysztof Dorosz: Tak, sekularyzacja jest faktem. Dostrzegam w Wielkiej Brytanii pewną dwoistość: z jednej strony mamy wielowiekową tradycję religijną, z drugiej wielu Brytyjczyków nie przyznaje się do wiary chrześcijańskiej, traktując religię jak zabobon, którym nie warto zawracać sobie głowy. To zresztą trend ogólnoeuropejski.
Skąd się bierze?
Z wiarą jest trochę jak z małżeństwem. Przez wiele wieków było ono podtrzymywane poprzez rozmaite czynniki społeczne – rodzinne, materialne itd. Odkąd straciły one na znaczeniu, małżeństwa zaczęły się chwiać. Z wiarą jest podobnie; kiedyś np. mówiono, że Kościół anglikański w Anglii to Partia Konserwatywna przy modlitwie. Kościół miał umocowanie w partii. Wprawdzie nie miało ono znaczenia ściśle politycznego, ale w sferze towarzyskiej, społecznej – jak najbardziej.
Czy na sekularyzację Brytyjczyków ma wpływ polityka multi-kulti?