Lot MH17: coraz bliżej prawdy

Malezyjski boeing został trafiony rosyjską bronią, wwiezioną z terytorium Rosji i odwiezioną tam z powrotem.

Aktualizacja: 28.09.2016 19:21 Publikacja: 28.09.2016 19:14

Śledczy odrzucają kolejne wersje katastrofy: awarię i zestrzelenie przez samolot

Śledczy odrzucają kolejne wersje katastrofy: awarię i zestrzelenie przez samolot

Foto: PAP/EPA

„Samolot został zestrzelony za pomocą zestawu przeciwlotniczego Buk. Zestaw został dostarczony z terytorium Rosyjskiej Federacji, a po odpaleniu rakiety powrócił na to terytorium” – powiedział szef grupy śledczej holenderskiej policji Wilbert Paulissen.

Po dwóch latach międzynarodowa grupa śledczych (Joint Investigation Team – JIT) przedstawiła rezultaty dochodzenia w sprawie zestrzelenia pasażerskiego samolotu nad wschodnią Ukrainą 17 lipca 2014 roku. Zginęło 298 pasażerów (z których 198 było obywatelami holenderskimi), i członków załogi lecących z Amsterdamu do Kuala Lumpur.

JIT została utworzona przez policjantów i prokuratorów z Holandii, Australii, Belgii, Malezji i Ukrainy. Podczas środowej konferencji prasowej po raz pierwszy zaprezentowano wyniki dwuletniego śledztwa.

Ustalono, że rosyjski kompleks przeciwlotniczy Buk został przywieziony z Rosji „białą ciężarówką Volvo”, a granicę rosyjsko-ukraińską „przekroczył wraz z grupą (rosyjskich) separatystów”. Po przejechaniu Doniecka konwój dotarł do miejscowości Snieżnoje, gdzie Buk został zdjęty z platformy i dalej pojechał sam (rakiety umieszczone są na podwoziu gąsienicowym). Stanął w pobliżu Pierwomajskoje i stamtąd wystrzelił jedną rakietę, która trafiła malezyjski samolot. Po wystrzale znów wciągnięto go na platformę i przez Debalcewo oraz Ługańsk wywieziono do Rosji.

Przedstawiciele JIT wskazali bardzo dokładnie miejsce, z którego odpalono rakietę. Rok temu w swoim raporcie holenderska Rada Bezpieczeństwa – instytucja prowadząca śledztwo w sprawie różnego rodzaju katastrof – określiła w przybliżeniu terytorium, z którego wystrzelono pocisk. Obejmował on 320 km kw. terenów kontrolowanych latem 2014 roku zarówno przez armię ukraińską, jak i rosyjskich separatystów wspieranych przez wojsko rosyjskie. Teraz śledczy z JIT wskazali dokładnie byłe kołchozowe pole po separatystycznej stronie frontu (6 kilometrów na południe od Snieżnoje), gdzie stanął Buk. Według nieoficjalnych informacji ustalenie tego miejsca stało się możliwe dzięki współpracy z amerykańskimi służbami specjalnymi oraz Europejską Agencją Kosmiczną.

Zanim skończyła się konferencja, już się odezwali przedstawiciele separatystów z Doniecka. „Nie mieliśmy takich systemów przeciwlotniczych, ani systemów, ani specjalistów. Dlatego nie mogliśmy zestrzelić boeinga” – zapewnił jeden z miejscowych dowódców wojskowych Eduard Basurin. Ale wcześniej prowadzone dziennikarskie śledztwa sugerowały, że sam Buk mógł być obsługiwany przez żołnierzy regularnej armii rosyjskiej.

Śledczy z JIT uchylili się jednak od odpowiedzi na pytanie dziennikarzy, kto konkretnie jest odpowiedzialny za katastrofę. „Ustaliliśmy około 100 osób, które tak lub inaczej mogły mieć z tym coś wspólnego” – powiedział prokurator generalny Holandii Fred Westerbeke. Nie wiadomo nadal, czy załoga Buka sama podejmowała decyzje czy też działała na rozkaz – a jeśli tak, to czyj.

Jeszcze w ubiegłym roku ukraiński wywiad ustalił, że część kompleksu Buk – a dokładniej wóz gąsienicowy, na którym umieszczony jest radar naprowadzający rakiety – nie wjechał na teren Ukrainy. Stacjonował na południe od granicy i stamtąd nadszedł rozkaz wystrzelenia rakiety.

JIT jednak nie podał żadnych informacji na ten temat. Ale ponieważ same rakiety przyjechały i wróciły do Rosji, zadano śledczym pytanie o jej odpowiedzialność za zestrzelenie samolotu. „Nie będzie żadnych oświadczeń na temat winy Rosji (jako państwa) lub konkretnych osób” – natychmiast odparł Westerbeke. Jednocześnie prosił wszystkich o pomoc w ustaleniu, kim są dwaj najbardziej podejrzani: Andriej Iwanowicz (pseudonim Orion) i Nikołaj Fiodorowicz (pseudonim Delfin). Nie podał jednak, o co są podejrzewani. „Po prostu zbieramy dodatkowe informacje” – powiedział holenderski prokurator generalny.

Po czterech godzinach zareagował też Kreml. „Konkluzje są stronnicze i mają polityczną motywację” – poinformowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Wcześniej rzecznik prezydenta Putina domagał się, by JIT „wziął pod uwagę informacje naszego Ministerstwa Obrony”. A to opublikowało dane z ogromnego radaru spod Rostowa, z których wynikało, że w pobliżu malezyjskiego samolotu nie było żadnych obiektów (czyli: nie trafiła go rakieta).

„Absurdalne i śmieszne” – powiedział o nich brytyjski dziennikarz Eliot Higgins, założyciel międzynarodowej grupy dziennikarzy śledczych Bellingcat, która wcześniej publikowała wyniki swoich dochodzeń w sprawie zestrzelenia malezyjskiej maszyny. Bellingcat ustalił nawet boczne numery Buka i do jakiej jednostki należał.

„Obecne dane zaprzeczają ich poprzednim danym. Na początku przecież mówili, że pięć kilometrów od Boeinga był ukraiński samolot wojskowy. Teraz zaś – że w pobliżu nie było żadnych obiektów. Rosjanie zrobią wszystko, co w ich mocy, żeby nie brać na siebie odpowiedzialności za tę katastrofę” – dodał.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!